środa, 23 stycznia 2013

Kłopot mam

Zdarzyło się w poniedziałek że Migusia uciekła z domu. Po prostu, otworzyła sobie kocią klapkę i wybiegła. Czterech członków rodziny ją łapało - mąż, córka, syn i Tiggy i zgadnijcie komu się udało? Nie złapać i do domu dotaszczyć tylko wypatrzeć i wytropić, bo małe to, czarne to a na dworze ciemna noc. Co z tego że mamy lampy na czujnik ruchu, całego ogródka nie oświetlą przecież. No to się oczka Tigusiowe przydały.
Klapka została zamknięta na trzy spusty i kiciunia niestety nie mogła już opuścić domku. Ale na noc otworzyłam dla Tigusia, bo przecież on się lubi szlajać. Mała spała grzecznie calą noc, Tiggy zresztą też. Następnego dnia wydawało się że zapomiała o tym jak się wychodzi, zresztą starszy brat zapewnił jej rozrywkę na długie godziny przynosząc do domu zwłoki ptaszka. Pióra walały się po całym domu!
No ale nadszedł wieczór i diabełek wstąpił w Migusię znowu. Znowu wylazła, niezauważona, a zauważono ją dopiero jak się dobijała bo oczywiście wejść z powrotem nie umiała. Postanowiłam zobaczyć co ona na tym podwórku robi. Pozwoliłam jej wyjść, a kiedy wyszłam z domu za nią, ona już była na progu. Ale uciekła gdy tylko mnie zobaczyła. Nie pobiegła za daleko, ot pod samochód, do krzaczków, na wrzosowisko. Bałam się tylko żey nie wybiegła na ulicę, bo chociaż ludzie tu ostrożni a ruch niewielki, strzeżonego pambuk strzeże jak to się mówi. Zabrałam więc kotkę pod pachę i do domu. Och, jak się wyrywała!
A potem zamknęliśmy już klapkę permanentnie tak że Tiguś może tylko wchodzić do domu, a sam nie wyjdzie, biedaczek. Najbardziej się bałam nocy, bo on lubi sobie około trzeciej nad ranem wyskoczyć na chamskie rozrywki. Ale jakoś nas nie pobudził, klapki nie wyłamał, domu nie zdemolował. Wypuściłam go rano, ale nie był za długo. Teraz siedzi zamknięty w domu a ja mam zmartwienie że co będzie jak mu się na przykład kupę zachce? No ale nie mogę, nie mogę pozwolić Migusi na wychodzenie z domu bez nadzoru, jest za mała, bez obróżki, bez czipa, nikt jej jeszcze nie zna, jeszcze się zapodzieje i mi kota ukradną. Czip i sterylka za miesiąc dopiero, jak ja wytrzymam ten miesiąc? Jak wytrzyma to Tiggy?

niedziela, 20 stycznia 2013

Zima

Do nas też w końcu przyszła. Śniegu napadało kilka centymetrów, trzyma leciutki mrozik, fajnie jest. Nie lubię kiedy śnieg się rozpuszcza, a pewnie za kilka dni tak właśnie będzie, może nawet już jutro. Dlatego też trzeba się cieszyć każdą chwilą, bo jak coś dzieje się tylko chwilę, to warto.
Śnieg spadł dokładnie wtedy kiedy zapowiadali. O piątej po południu w piątek, kiedy wracałam do domu z pracy. Było super, jak w jakiejś grze komputerowej, na szczęście drogi były przygotowane i wszystkie służby w pogotowiu tak że jechało się bez problemów. Wieczorem wszyscy, mali i duzi, wybiegali przed swoje domy lepić bałwana lub po prostu, nacieszyć się śniegiem.






Wczoraj troszkę dopadało, plug przejeżdża co najmniej raz dziennie nawet przez moją maleńką uliczkę tak że z transportem nie ma najmniejszego problemu. Przyznam że po raz pierwszy przepowiadaczom pogody się udało przewidzieć ją co do godziny.
Tiggy śnieg uwielbia, biega po nim, chowa się za usypami, goni fruwające płatki śniegu lub wyimaginowaną zdobycz. Postanowiłam sprawdzić czy Migusia też lubi śnieg. Hmmm... Śnieg nie wiem, ale ŚWIAT to bardzo. A wyglądało to tak:






Cała jej "zabawa" trwała tylko kilka minut bo bałam się żeby się nie przeziębiła. Zmęczyła się i teraz śpi na moich kolanach. Ach jak ja bym chciała już móc swobodnie ją wypuszczać!

P.S. Nie wiem co to za dźwięki na filmiku, na pewno słychać moje kroki po śniegu i w dali samochód z lodami. A te brzęczenia i fruczenia??? Zapewniam że nic nie latało nad moim domem i koło niego też nie.

czwartek, 17 stycznia 2013

Znowu o kotach

Migusia im starsza tym bardziej dokazuje. Na szczęście już nie drapie nowej skórzanej sofy (oj dostało mi się od męża za to, dostało), za to skacze na firankę (z tym mąż nie ma problemu) i wciąż musi się wdrapywać po uchwytach szuflad aby dostać się na blat mebli w kuchni. Albo skacze z krzesła, zależy gdzie się chce dostać. Dom jest wstanie ciągłego bałaganu, z Tigusiem to nigdy nie miałam takiego rozgardiaszu! Wszędzie walają się papierki pozwijane w kulki i inne kształty, piłeczki pingpongowe, pluszowe myszy i szczury oraz tysiące innych kocich "zabawek", po przecież jak tu wyrzucić do śmietnika zepsutą spinkę do włosów, kiedy mała się tak ślicznie nią bawi???
Najbardziej jednak cieszy mnie to że Tigusiowe oczka się już prawie zrobiły normalne, trzecia powieka już prawie prawie wróciła na miejsce. I nawet wczoraj zaszczycił nas zabawą z ulubionym niegdyś papierkiem. Bo odkąd Migusia przybyła, przestał się bawić kompletnie. Przestał też łapać mnie za łydki, co cieszy, ale nie cieszył mnie ten brak zaangażowania Tiggiego w zabawy. No bawi się z małą, ganiają się zaciekle kiedy tylko on nie śpi i da się zaciągnąć do zabawy, ale przestał biegać za papierkiem czy wędką z piórkiem, a kiedyś tak bardzo lubił... Więc gdy wczoraj przez dwie minuty bawił się tym papierkiem, podskakiwał, podrzucał go i przesuwał łapą, bardzo się ucieszyłam, że powoli wraca do normy.
I wiecie co? Koty się liżą! Tiggy zaczął już jakiś czas temu. Gdy mała spała obok niego, zaczął wylizywać jej główkę z takim zapałem, że ta aż podskakiwała. Nie za bardzo jej się to podobało, bo się przecież obudziła z tego podskakiwania, ale mus to mus. Kot musi być czysty i kropka. W gruncie rzeczy bardzo się cieszę że Tiggy jest czystym kotem, bo Migusia nabiera od niego pewnych nawyków, nie da się ukryć. Myje się więc wtedy kiedy on, a on robi to bardzo często bo przecież ma białe łapy które prowadza po podwórku i się brudzą. No i też zaczęła lizać Tigusia po głowie, kiedy on śpi. Ale że nie ma siły bo jest mała, to jemu ta głowa nie podskakuje, hehe...

Oto jak spała ostatnio moja mała królewna:



A dzisiaj rano chciała się koniecznie przebrac w moją piżamę:



Nie wiem, w CO ona tę głowę wsadziła!