niedziela, 20 stycznia 2013

Zima

Do nas też w końcu przyszła. Śniegu napadało kilka centymetrów, trzyma leciutki mrozik, fajnie jest. Nie lubię kiedy śnieg się rozpuszcza, a pewnie za kilka dni tak właśnie będzie, może nawet już jutro. Dlatego też trzeba się cieszyć każdą chwilą, bo jak coś dzieje się tylko chwilę, to warto.
Śnieg spadł dokładnie wtedy kiedy zapowiadali. O piątej po południu w piątek, kiedy wracałam do domu z pracy. Było super, jak w jakiejś grze komputerowej, na szczęście drogi były przygotowane i wszystkie służby w pogotowiu tak że jechało się bez problemów. Wieczorem wszyscy, mali i duzi, wybiegali przed swoje domy lepić bałwana lub po prostu, nacieszyć się śniegiem.






Wczoraj troszkę dopadało, plug przejeżdża co najmniej raz dziennie nawet przez moją maleńką uliczkę tak że z transportem nie ma najmniejszego problemu. Przyznam że po raz pierwszy przepowiadaczom pogody się udało przewidzieć ją co do godziny.
Tiggy śnieg uwielbia, biega po nim, chowa się za usypami, goni fruwające płatki śniegu lub wyimaginowaną zdobycz. Postanowiłam sprawdzić czy Migusia też lubi śnieg. Hmmm... Śnieg nie wiem, ale ŚWIAT to bardzo. A wyglądało to tak:






Cała jej "zabawa" trwała tylko kilka minut bo bałam się żeby się nie przeziębiła. Zmęczyła się i teraz śpi na moich kolanach. Ach jak ja bym chciała już móc swobodnie ją wypuszczać!

P.S. Nie wiem co to za dźwięki na filmiku, na pewno słychać moje kroki po śniegu i w dali samochód z lodami. A te brzęczenia i fruczenia??? Zapewniam że nic nie latało nad moim domem i koło niego też nie.

czwartek, 17 stycznia 2013

Znowu o kotach

Migusia im starsza tym bardziej dokazuje. Na szczęście już nie drapie nowej skórzanej sofy (oj dostało mi się od męża za to, dostało), za to skacze na firankę (z tym mąż nie ma problemu) i wciąż musi się wdrapywać po uchwytach szuflad aby dostać się na blat mebli w kuchni. Albo skacze z krzesła, zależy gdzie się chce dostać. Dom jest wstanie ciągłego bałaganu, z Tigusiem to nigdy nie miałam takiego rozgardiaszu! Wszędzie walają się papierki pozwijane w kulki i inne kształty, piłeczki pingpongowe, pluszowe myszy i szczury oraz tysiące innych kocich "zabawek", po przecież jak tu wyrzucić do śmietnika zepsutą spinkę do włosów, kiedy mała się tak ślicznie nią bawi???
Najbardziej jednak cieszy mnie to że Tigusiowe oczka się już prawie zrobiły normalne, trzecia powieka już prawie prawie wróciła na miejsce. I nawet wczoraj zaszczycił nas zabawą z ulubionym niegdyś papierkiem. Bo odkąd Migusia przybyła, przestał się bawić kompletnie. Przestał też łapać mnie za łydki, co cieszy, ale nie cieszył mnie ten brak zaangażowania Tiggiego w zabawy. No bawi się z małą, ganiają się zaciekle kiedy tylko on nie śpi i da się zaciągnąć do zabawy, ale przestał biegać za papierkiem czy wędką z piórkiem, a kiedyś tak bardzo lubił... Więc gdy wczoraj przez dwie minuty bawił się tym papierkiem, podskakiwał, podrzucał go i przesuwał łapą, bardzo się ucieszyłam, że powoli wraca do normy.
I wiecie co? Koty się liżą! Tiggy zaczął już jakiś czas temu. Gdy mała spała obok niego, zaczął wylizywać jej główkę z takim zapałem, że ta aż podskakiwała. Nie za bardzo jej się to podobało, bo się przecież obudziła z tego podskakiwania, ale mus to mus. Kot musi być czysty i kropka. W gruncie rzeczy bardzo się cieszę że Tiggy jest czystym kotem, bo Migusia nabiera od niego pewnych nawyków, nie da się ukryć. Myje się więc wtedy kiedy on, a on robi to bardzo często bo przecież ma białe łapy które prowadza po podwórku i się brudzą. No i też zaczęła lizać Tigusia po głowie, kiedy on śpi. Ale że nie ma siły bo jest mała, to jemu ta głowa nie podskakuje, hehe...

Oto jak spała ostatnio moja mała królewna:



A dzisiaj rano chciała się koniecznie przebrac w moją piżamę:



Nie wiem, w CO ona tę głowę wsadziła!

środa, 16 stycznia 2013

Chciałabym

Zimno, mroźno, dobrze że śnieg nie leży chociaż popada od czasu do czasu. Zima jest fajna, ale nie jak cię śnieżyca dapadnie na autostradzie a ty masz letnie opony. Bo tutaj tylko takie są. Pojawiły się co prawda w sprzedaży zimowe też, ale nikt ich nie kupuje bo się nie opłaca wymieniać na te dwa tygodnie, a i tak nie wiadomo czy zima będzie czy nie.
Więc zimno, mroźno i generalnie do kitu, bo słońce świeci, ale człowiek musi być w pracy w tym czasie. Jedzie się do pracy rano - ciemno, wraca - też ciemno, ach, kiedy wiosna przyjdzie w końcu? Nastrój mam odpowiedni do pogody, nic mi się nie chce, tylko bym spała, w dodatku coś mi jest i nikt nie wie co więc dostałam skierowanie na tomografię komputerową. Podobno jest w stanie wykryć wszystko. Zobaczymy!
Tak to jest, że człowiek jak mu coś dolega, chodzi po lekarzach, chce dotrzeć do przyczyny swoich dolegliwości, chce wiedzieć co i jak. A lekarz zleca badanie za badaniem które nic nie wykazują, pozornie człowiek zdrowy a jednak coś mu jest, więc rad nierad lekarz wysyła go do specjalisty. A nawet do dwóch różnych, bo opis usg coś mówi ale nie wiadomo do końca jak to ugryźć. Jednego specjalistę już zaliczyłam i właśnie on skierował mnie na tomografię. Drugiego mam za trzy tygodnie. I nie wiem już czego się bać bardziej bo to dwie różne sprawy są a jedna nie ma z drugą nic wspólnego.
Ja mam tak wszystko nietypowo. Nietypowa grypa, nietypowy poród, nietypowe objawy kamieni nerkowych, wrzodów żołądka, nietypowe zęby. Tylko ospa była typowa ale dopiero jak się pojawiły wypryski bo pozornie to wszystko ok, bo ja nie mam gorączek. Chciałabym choć raz tak jak mój mąż, trzask prask, gorączka, łóżko, szpital, co tam jeszcze, raz dwa i po chorobie, a tak to się tylko ciągnie i ciągnie i nie wiadomo kiedy skończy. Najbardziej to bym chciała żeby mnie ktoś uśpił i otworzył, pogrzebał, pooglądał, ponaprawiał wszystko co się da, a potem zaszył, obudził i żeby nigdy już nic sie nie zepsuło.

P.S.
I w dodatku przed chwilą zadzwoniła córka że Mała zrobiła kupę w kabinie prysznicowej :-?)