poniedziałek, 26 listopada 2012

To niech będzie Migawka.

Oglądaliśmy sobie wczoraj spokojnie X-factora, kiedy wkroczył mąż w kocięciem na ręku i ogłosił: Panie i Panowie (tu zwrócił swe spojrzenie ku drzemiącemu kotu), chciałem Państwu ogłosić że właśnie wymyśliłem imię dla kotka. Czy wiecie Państwo jak działa aparat fotograficzny? - tu nastąpił skrótowy opis działania aparatu fotograficznego.
Czy wiecie co to jest migawka? - tu nastąpiło krótkie wyjaśnienie zasady działania migawki. Po czym rozpoczęła się zasadnicza część prezentacji.
Jak Państwo również wszyscy wiecie, mamy w domu kogoś kto jest prawie czarny, więc przy przygaszonym świetle zupełnie go nie widać, szczególnie w salonie na sofie, przy sofie, za sofą lub w jakimś innym kącie. W dodatku ten ktoś pojawia się i znika, jest i nagle go nie ma, patrzysz na niego, mrugniesz a on znika, aby pojawić się w tej samej chwili w innym miejscu, a czasami w tym samym. Potrafi poruszać się z prędkością światła, a niedoskonałe przecież ludzkie oko nie jest w stanie zarejestrować ani błysku ani trajektorii. W związku z powyższym uznałem że wszystkie powyższe fakty przemawiają za nadaniem kocięciu tego osobliwego imienia - Panie i Panowie, przedstawiam Państwu... Migawkę. Migawka, w skrócie Miggy - Miggy i Tiggy!
Wszyscy łącznie z kotem popatrzyliśmy po sobie oczyma wielkimi ze zdumienia.
Oczekując aplauzu mąż uwolnił kocię z objęć swych, a ono oczywiście lotem błyskawicy zniknęło by pojawić się za chwilę w innym miejscu.
No to już niech będzie ta Migawka.

Uważny wzrok Tigusia - jemu też Migawka pojawia się i znika

Pojawia się czasami w kuchni na krześle 

ale zamiast zniknąć czeka

aż pojawi się coś na talerzu. Bo też by chciała...

Niedługo będę duuuza, wieksza niz to wielkie zelasko :-)

I sypciej wejde do ubikacji!


A jesce tydzień temu byłam taaaaka maleńka!

I nawet nie umiałam wciągać pazurków. 

 A teraz jestem juz więksejsa i bardzo lubię spać na moim wielkim bracisku.

O tak......

piątek, 23 listopada 2012

Integracja c.d.

Mała ciągle nie ma imienia. Balbinka do niej nie pasuje :-)
Szaleje po całym domu, pojawia się i nagle znika, aby pojawić się gdzieś w innym miejscu, zdjęcie takiej zrobić to nie lada sztuka. Od wczoraj mam czynny aparat więc nie muszę się uganiać za kotem z komórką, ale dzisiejsza sesja zdjęciowa jeszcze z telefonu. Ale zanim zdjęcia, kilka słów o integracji.
Mała jeszcze nie zaczepia Dużego za bardzo, może raczej prowokuje, Duży podąża za Małą, najczęściej wzrokiem. Widać że Kicia w ogóle się Tigusia już nie boi, chociaż czasami ucieka pod stolik z serwetką myśląc że nikt jej nie widzi. Na razie Tiggy nie za bardzo pozwala Małej używać jego ulubionych miejsc, a ona wykorzystuje jego nieobecność i umieszcza się w nich jak tylko nadaży się okazja. Miłości jeszcze nie widać, ale już drugą noc spaliśmy przy uchylonych drzwiach. Mała wychodziła z pokoju kilka razy, ale nic jej nie zagryzło, nic nie zamordowało :-)
I kuwetka wylądowała w końcu na korytarzu, nie w ostatecznym jeszcze miejscu, ale przynajmniej nie w sypialni. No i kolejne wielkie osiągnięcie - Mała nauczyła się jak PRAWIDŁOWO korzystać z kuwety. Nie, nie to mam na myśli, bo robiła wszystko bardzo ładnie od początku. Ale ta kuweta któą mamy jest po Tigusiu, wielka i zakryta, z dachem i drzwiczkami, które musieliśmy wymontować na początku bo Mała była za mała żeby popchnąć drzwiczki. Widać tydzień w kocim życiu robi ogromną różnicę bo choć kicia nie wydaje się większa niż była, daje radę wejść do kuwety i co najważniejsze, z niej wyjść. Przestała też zakopywać kupki. Może dlatego że czuje się bardziej prywatnie, a może nabrała więcej pewności siebie, bo wiadomo, koty zakopują tym głębiej im niżej w hierarchii się czują. Szczerze mówiąc, zaczynam się bać o Tigusia, żeby się biedny nie zestresował jeszcze bardziej jak Mała będzie się tak panoszyć.
Było także pierwsze wspinanie się po spodniach - ku wyraźnej przyjemności syna który jest wysoki i nogi ma długie, a im dłuższe nogi tym więcej powczepianych pazurków na całej długości :-) Dobrze że miał spodnie, hehe.
A teraz czas na fotorelację.


To moje jedzonko, nie mozes rusyc!

Moje, widzis???


Nie było cie to sobie wesłam do twojego łózecka.

I sobie tu teraz siedze...


Tak? Słucham? No mówiłam ci jus ze teraz ja tutaj sobie leze.





  W końcu sobie posedł. Fajnie tu...


I wiadomość z ostatniej chwili, otrzymane na komórce, bo ja oczywiście siedzę w pracy podczas gdy one tam... Pozostawię bez komentarza :-)






czwartek, 22 listopada 2012

Codzienny Dziennik Dokocenia

Tak się powinien nazywać mój blog :-) Ale jeszcze nic nie zmieniam.
Dalej nie mam imienia dla koteczki, postanowiłyśmy z córką że imię się znajdzie, na razie przerobiłyśmy Kitka, Bączek, Karmelka, Pepsi, Luna i tysiąc innych. Mała nic. Chyba jej się nie podobają. Chłopaki wołają na nią Skunks :-) Domyślacie się dlaczego.
Po zastrzykach Skunksikowi przeszło. Co prawda kicha wciąż od czasu do czasu, ale bardzo rzadko, a jak tylko gorączka jej minęła, zaczęły się harce, hulanki, swawole... Energia małą wręcz rozrywała. A miała jej pod dostatkiem, bo odkąd się lepiej poczuła, zaczęła jeść, jeść, jeść, jeść (...) ze swoich miseczek, z Tigusia miseczek, suche, mokre, parę łyczków wody, rajd dookoła domu, w góre, na dół, parę kęsów jedzonka, parę łyczków wody, i tak w koło i tak w koło... Już pod wieczór miała brzuszek jak piłeczka, bo z kuwetki nie korzystała, aż się przeraziłam. Ale nic się nie stało, Maleństwo po spokojnej nocy zrobiło kupkę większą niż ono samo, i to ze dwa razy, brzuszek zmalał i można w niego znowu pakować :-)

Zdjęcia z dzisiejszego poranka.




W sprawach kocio-kocich najbardziej cieszy mnie to że Tiggy jakby trohę się ożywił, bo od przybycia Maleństwa boczył się i nie za bardzo z nami "rozmawiał". Już nie siedzi skupiony w swoim kącie na kocim drzewie, ale łazi za Małą po całym domu. Z jednej strony wygląda to tak jakby pilnował intruza, obserwował czy nic nie zbroi lub żeby nie dostał więcej niż on. Z drugiej strony można to tłumaczyć chęcią kontaktu, zabawy, wie że chciałby ale nie wie za bardzo jak. Mała przed nim ucieka i czasami wygląda to jak zabawa w kota i myszkę, chociaż Tiggy tak naprawdę jej nie goni, tylko za nią powoli podąża. Kontakty cielesne pozostają w strefie obwąchiwania oraz lekkich pacnięć łapą. Tigusia łapą oczywiście, chociaż zdarzyło się parę razy że mała łapka trafiła dużą. Na razie wygląda to bardziej na zabawę Tigusia Mała niż z Małą. Na przykład jak wskoczyła na kaloryfer pod parapetem na którym on leżał, do tej pory ją łapą trącał aż ją strącił. Krzywdy jej nie zrobił oczywiście, ale obrazek bardzo wymowny. Albo mała jest jeszcze za mała na prawdziwą wspólną zabawę, albo on jej po prostu nie lubi. Czego nie biorę po uwagę bo uważam że one MUSZĄ się polubić. Im szybciej tym lepiej.