wtorek, 20 listopada 2012

Idzie ku dobremu

To niewyobrażalne, jak my wszyscy chodzimy zmęczeni. No bo na przykład ja, zawsze budzik dzwonił o 6.30 rano, mąż wstawał bo zaczyna pracę wcześniej, a ja jeszcze puszczałam ze dwie drzemki, tak że z łóżka się zwlekałam tuż przed siódmą. A teraz, odkąd jest maleństwo, wstaję razem z mężem, i wspólnie karmimy koty. Nie z jednej miski, o nie, ale jedno niedaleko od drugiego. Mała ma dziecięce żarcie, wiadomo, co nie przeszkadza dużemu wylizać jej miseczki do czysta, na szczęście jak już się najadła i pobiegła bawić. Jak tak dalej będzie to z Tigusia zrobi się tłusty prosiak, ale to nic, najwyżej zapiszemy do Klubu Amisi na odchudzanie :-)
Miałam wczoraj zgryz do samej nocy. Ze znalezieniem imienia dla małej. Każda moja propozycja nie podobała się reszcie domowników, w końcu z desperacji, i żeby w końcu iść spać, rzuciłam że nic mnie to obchodzi, wy sobie wołajcie na nią jak chcecie a dla mnie to będzie Balbinka. Spałam dobrze, całą noc :-)

W sprawach kocio-kocich wyraźny postęp. Tiggy już nie warczy na Balbinkę i nie syczy. Podchodzi od czasu do czasu, obwącha, pacnie łapką i odskakuje. Mała boi się go coraz mniej, już sobie nic nie robi z jego obecności, tylko bawi, bawi bawi... Co lepsze, gdy wlazła pod sofę (nawiasem mówiąc nie wiem jak się tam wcisnęła, bo to zaledwie 3 cm od podłogi), a duży próbował wykorzystać okazję i pozaglądać z bliska, zaczęła warczeć :-) A potem, gdy ten próbował ją walnąć po swojemu, zasyczała tak jak on wcześniej. Nawet nie wiedziałam że jest w stanie wydawać takie dźwięki! Uczy się szybko moja dzielna!.
Oby tak dalej.

Tiggy wydaje się być troszkę mniej zestresowany, przychodzi częściej na głaski, a nawet śpi w obecności Balbinki. Gdy ta się bawi, obserwuje z niewielkiej odległości, widać że chciałby też ale jeszcze nie ma śmiałości. A może ja źle ten sygnał odczytuję. W każdym razie nie widać agresji, kot w końcu zaczął się powoli z nami bawić, co prawda tylko chwilkę bo większość czasu zajmuje mu obserwacja terenu, ale tu też jest postęp, bo odkąd mała jest w domu, nie ganiał za ulubionym papierkiem ani razu. Chciałabym żeby do końca tygodnia już się naprawdę zaprzyjaźnili bo chcę w końcu wywalić kuwetę z mojego pokoju!!!

Zmęczyłam się, poleżę sobie troszkę na czymś miękkim...

Skupiony wzrok Tigusia

Boję się tego zielonego, ale strachy trzeba przełamać, co nie?

Kolejna manifestacja Tigusia czyli wyżrę wszystko co jest w nie mojej misce...

poniedziałek, 19 listopada 2012

Duży i Mała

Zawsze myślałam że nasz kot jest mały, wagę co prawda ma odpowiednią a nawet większą niż powinien, brzuch mu się powoli zaczyna odznaczać żarłokowi jednemu, więc może ten pomysł z kiciusiem jednak był lepszy niż zakładałam. Teraz, to 9-tygodniowe maleństwo przy nim wygląda jak ociupinka. Wagowo 5 razy mniejsza, wzrostowo chyba też. A przy tym taka delikatna i wiotka, że Tiggy przy niej wydaje się co najmniej tygrysem. W porównaniu do tej drobinki, jest co pogłaskać, czuje się opór, moc, siłę. A toto taka kuleczka malusia, jak chce ładnie prosto stanąć to się czasami zachwieje. Obserwując ją można sobie boki zrywać, na przykład wczoraj chciała się podrapać po uszku, podniosła nóżkę, ale że nie siedziała dokładnie, straciła równowagę i przewaliła się o 360 stopni przez plecki. Jeszcze się nie umie myć, zaczyna co prawda sobie czyścić paluszki w łapkach ale to wszystko.
Wszędzie wbiega, wszystko chce zobaczyć, ale boi się też wielu rzeczy. Córka bawiąc się zaczęła udawać kota, łazić na czworaka w powolnym tempie, a ta mała syknęła, zrobiła grzbiet i napuszyła ogonek. Córka się wystraszyła chyba bardziej niż ona, a ten maleńki ogonek z końcówką jak szczotka do butelek to po prostu odlot!
Wbiegła z mężem do łazienki. Nie wiem co on tam robiła, ale w czasie gdy to robił, mała zdążyła wskoczyć do wanny, na półkę z kosmetykami przewracając wszystkie oczywiście, na parapet, umywalkę i do kibelka! Na szczęście zdążyła zamoczyć tylko łapki. Za to dzisiaj, córka już dzwoniła przerażona, że ona teraz rozumie że kicia nie zachowuje się jak dziecko - TO JEST DZIECKO!!! Spuściła ją tylko na pół minuty z oka, żeby pójść na dół po worek do kosza, a ta zdążyła znowu wskoczyć do ubikacji, tym razem się zmoczyła. Żeby się tylko nie przeziębiła. A zawsze powtarzamy że ubikację trzeba zamykać, nawet kupiliśmy wolno zamykający się sedes żeby nie trzaskać...
Stosunki maleństwa ze starszym braciszkiem przebiegają chyba zgodnie z etykietą, chociaż niezgodnie z regułami, bo przecież wszystko spieprzyłam pierwszego dnia. Ale wczoraj Tiggy już nie warczał przynajmniej, zasyczał raz i kilka razy prychnął. Zwalił maleństwo z parapetu jak wskoczyło za nim - tak tak, takie maleństwo a skacze do parapetu, podpiera się kaloryferem co prawda, ale daje radę! Ze dwa razy walnął małą łapą, groźnie to wyglądało dla mnie ale dla kotów to chyba normalka. Mała wciąż się go boi, podchodzi do niego, ale się nie bawi, siada tylko i siedzi. A Tiggy obserwuje. Czasami podchodzi sam, wąchają się noskami, po czym starszy potrząsa ogonem i odchodzi. Wczoraj zanotowaliśmy pierwszy sukces - koty spały prawie obok siebie!



Jak się mała obudziła, próbowała wspiąć się na łapkach do Tigusiowego legowiska, ale on tylko popatrzył zaspanym okiem. Nie uszło jednak naszej czujnej uwadze że wysunął lekko łapę do przodu, żeby palnąć w razie czego. Ale nie trzeba było jej używać :-)
Ach jak mi doskwiera brak aparatu, ale kartę już zamówiłam, będzie lada dzień. Wtedy to dopiero będzie się działo!

niedziela, 18 listopada 2012

Kotki dwa

Stało się. Mamy w domu drugiego kotka, a raczej kociczkę. Jeszcze nie ma imienia, ale jest śliczną maleńką dziewczynką, czarniutką ze srebrnym nalotem, i uszka też ma srebrne. Waży zaledwie 840 gram i ma 9 tygodni. Chłopaki się dąsały ale tylko przez chwilę. Kotek najpierw się troszkę przyzwyczajał do nowego pokoiku, potem zaczął się bawić, a potem to już biegał jak oszalały. I mruczy cały czas. Coś tam zjadł, zrobił dwie kupki, w nocy spał grzecznie prawie cały czas, bo od południa, kiedy go wzięłam, do północy nie spał. Teraz śpi na mojej lewej ręce a ja piszę prawą.

Sesja zdjęciowa? Proszę bardzo, chociaż nie za bardzo udana bo nam się karta do aparatu gdzieś zapodziała, a to musi być jakaś specjalna bo na zwykłej nie pojedzie. Więc zakupić nową kartę trzeba będzie, dopóki co trzaskamy forki komórkami. Jakość więc nie najlepsza.

Pozowanie do fotografii

Zmęczyłam się

Mamusia się ... modli :-)

Smaczne jedzonko

Jaka jestem duża!

A teraz coś z drugiej beczki. Wszytko spieprzyłam. Całą separację z Tigusiem. Separacja trwała jakieś 6 godzin, kot warował pod drzwiami wiedząc że jest intruz. Pierwszy błąd - zamknęliśmy kotka w naszej sypialni, tam gdzie Tiguś do tej pory miał swobodny dostęp i własną sypialnię. Drugi i najpoważniejszy błąd - pozwoliliśmy się kotom spotkać twarzą w twarz, zupełnie przypadkiem co prawda, bo mała po prostu zwiała z pokoju lotem błyskawicy i starła się oko w oko z potworem. Potwór syczał i prychał, a potem warczał jak tylko mała próbowała podejść, bo generalnie się go chyba boi. Uznaliśmy że skoro już się tak stało, to będziemy po prostu bardzo nadzorować jakiekolwiek kontakty. Cóż, jest niedziela rano, Tiggy wrócił z porannych wędrówek, odważył się co prawda podejść do małej i ją powąchać w nos, ale syknął po tym i prychnął. Generelanie na razie jest tak - jak mała podchodzi do niego, on warczy, więc mała zatrzymuje się i zamiera w bezruchu. Gdy on podchodzi, syczy i prycha. Próbował ją też uderzyć łapą, bałam się żeby jej nie skaleczył, ale chyba bez pazurów to się odbyło. W tej chwili mała śpi na mojej ręce, a Tiggy za moimi plecami na swojej poduszce.
Tak, zawsze są jakieś radości i smutki. Pomimo całej wiedzy, tysięcy przeczytanych artykułów i porad, szlag trafił wszystko z powodu jednego błędu. Cóż, koty jakoś będą musiały to rozpracować, mam nadzieję że nie pozostanie w Tigusiu wieczna nienawiść...