Sesja zdjęciowa? Proszę bardzo, chociaż nie za bardzo udana bo nam się karta do aparatu gdzieś zapodziała, a to musi być jakaś specjalna bo na zwykłej nie pojedzie. Więc zakupić nową kartę trzeba będzie, dopóki co trzaskamy forki komórkami. Jakość więc nie najlepsza.
Pozowanie do fotografii
Zmęczyłam się
Mamusia się ... modli :-)
Smaczne jedzonko
Jaka jestem duża!
A teraz coś z drugiej beczki. Wszytko spieprzyłam. Całą separację z Tigusiem. Separacja trwała jakieś 6 godzin, kot warował pod drzwiami wiedząc że jest intruz. Pierwszy błąd - zamknęliśmy kotka w naszej sypialni, tam gdzie Tiguś do tej pory miał swobodny dostęp i własną sypialnię. Drugi i najpoważniejszy błąd - pozwoliliśmy się kotom spotkać twarzą w twarz, zupełnie przypadkiem co prawda, bo mała po prostu zwiała z pokoju lotem błyskawicy i starła się oko w oko z potworem. Potwór syczał i prychał, a potem warczał jak tylko mała próbowała podejść, bo generalnie się go chyba boi. Uznaliśmy że skoro już się tak stało, to będziemy po prostu bardzo nadzorować jakiekolwiek kontakty. Cóż, jest niedziela rano, Tiggy wrócił z porannych wędrówek, odważył się co prawda podejść do małej i ją powąchać w nos, ale syknął po tym i prychnął. Generelanie na razie jest tak - jak mała podchodzi do niego, on warczy, więc mała zatrzymuje się i zamiera w bezruchu. Gdy on podchodzi, syczy i prycha. Próbował ją też uderzyć łapą, bałam się żeby jej nie skaleczył, ale chyba bez pazurów to się odbyło. W tej chwili mała śpi na mojej ręce, a Tiggy za moimi plecami na swojej poduszce.
Tak, zawsze są jakieś radości i smutki. Pomimo całej wiedzy, tysięcy przeczytanych artykułów i porad, szlag trafił wszystko z powodu jednego błędu. Cóż, koty jakoś będą musiały to rozpracować, mam nadzieję że nie pozostanie w Tigusiu wieczna nienawiść...