Jutro jest sobota. Jutro mam zamiar pojechać zobaczyć kiciusie. Od wczoraj planuję wszystko w głowie, dzisiaj nie mogę przestać myśleć. Nigdy nie miałam małego kotka na rękach. Podobnie jak przed moimi dziećmi nie trzymałam nigdy dzidziusia. Zachowuję się jak stuknięta stara panna której się włączył zegar biologiczny i instynkt macierzyński przebija wszystko. Oglądam tysiące filmików na you tubie, czytam wszystko co mogę znaleźć o wprowadzeniu kotka do domu.
Wciąż mam wiele pytań i wątpliwości których nie można chyba rozwiać dopóki same się nie wyjaśnią. Na przykład - te kiciusie w schronisku są naprawdę małe, kilkutygodniowe, jeszcze się nie myją, mieszczą się w dłoni. Na tyle już jednak "dorosłe" że mogą być oddane do adopcji. Taki kotek to ledwo biega. Tiguś generalnie żyje dobrze z kotami, jakoś ustalił sobie pozycję w stadzie ulicznym, ale jak zareaguje na tak malutkie kociątko? Czy może mu, nawet przypadkiem, zrobić krzywdę? Pamiętam jak biedna zagłodzona przybłęda dostała się do naszej kuchni i zaczęła pożerać resztki z Tigusiowej miseczki, o czym możecie przeczytać tutaj, Tiggy nie warczał, nie prychał, nie atakował, stał z wielkim zdziwieniem na pysku aż go wygoniłam z kuchni. Ale teraz już jest o półtora roku starszy.
Jak zorganizować Tigusiowe wychodzenie z domu o dowolnej porze dnia, gdy po domu pałęta się mały kotek? Pół biedy teraz, bo do klapki chyba nawet nie dostanie, ale gdyby przypadkiem udało mu się wystawić łepek, i nagle go zabrać, klapka mogłaby mu przytrzasnąć szyjkę a on by szarpnął i... nawet nie chcę pisać co by się mogło stać. Ale jak zabronić Tigusiowi wychodzenia?
Plan początkowy mam opracowany, a mąż to mnie chyba zabije. Więc jak nie napiszę do niedzieli to znaczy że leżę trupem nieżywa, a jak napiszę to dam znać jak i co. Trzymajcie kciuki.
piątek, 16 listopada 2012
środa, 14 listopada 2012
Kiiiiiiciuuuuuuś!!!!
Takie sms-y wysyłam ostatnio swojemu mężowi, żeby go zmęczyć, bo on nie bardzo chce nowego kotka w domu. I wylicza mi ze dwa powody dla których nie, a ja mu na to z tysiąc argumentów za. Na przykład że taki maleńki kiciuś tak fajnie się wspina po męskich spodniach - i demonstruję mu moimi pazurkami, które na szczęście nie są tak ostre jak kiciusia, a może na nieszczęście, bo gdyby poczuł toby się może zgodził.
Ja się wciąż waham, ale chyba coraz słabiej. Zawsze szukam argumentów za i przeciw. Tak naprawdę to nie wiem które przeważają, bo na każde za jest jakiś przeciw i odwrotnie
1. To fajnie jest mieć dwa koty - ale nie zawsze dla tych kotów jest fajnie, bo co jak się nie polubią? Unieszczęśliwię oba.
2. Fajnie jest patrzeć jak koty się bawią - ale jak rozniosą dom w drobny mak?
3. Tiguś by miał towarzystwo i nie musiałby cały dzień na nas czekać aż wrócimy z pracy - patrz punkt pierwszy
4. Jednego kota się karmi to się wykarmi też i drugiego - tak ale to dwa razy tyle kosztuje
5. Tiguś był raczej zgodnym kotem w schronisku - ale już ma trzy lata, od dwóch lat jest sam
6. Dwa koty stanowiłyby rozrywkę dla siebie samych - tak, ale Tiguś ma i tak rozrywkę, przecież jest kotem wychodzącym.
7. A co jak zachorują? Ubezpieczenie kosztuje - tak ale niedużo, stać mnie na 5 funtów to będzie stać i na 10
8. A co jak kiciuś zacznie być kotem i znaczyć pomieszczenia? - nie wolno do tego dopuścić. Zrobimy ciach ciach jak tylko będzie można
9. A co jak wyjdzie za Tigusiem przez klapkę i nie wróci bo nie będzie umiał, bo nie będzie miał magnesika, bo będzie za malutki a magnesik za ciężki?
Tyle dylematów... ojeju jeju.
Ja się wciąż waham, ale chyba coraz słabiej. Zawsze szukam argumentów za i przeciw. Tak naprawdę to nie wiem które przeważają, bo na każde za jest jakiś przeciw i odwrotnie
1. To fajnie jest mieć dwa koty - ale nie zawsze dla tych kotów jest fajnie, bo co jak się nie polubią? Unieszczęśliwię oba.
2. Fajnie jest patrzeć jak koty się bawią - ale jak rozniosą dom w drobny mak?
3. Tiguś by miał towarzystwo i nie musiałby cały dzień na nas czekać aż wrócimy z pracy - patrz punkt pierwszy
4. Jednego kota się karmi to się wykarmi też i drugiego - tak ale to dwa razy tyle kosztuje
5. Tiguś był raczej zgodnym kotem w schronisku - ale już ma trzy lata, od dwóch lat jest sam
6. Dwa koty stanowiłyby rozrywkę dla siebie samych - tak, ale Tiguś ma i tak rozrywkę, przecież jest kotem wychodzącym.
7. A co jak zachorują? Ubezpieczenie kosztuje - tak ale niedużo, stać mnie na 5 funtów to będzie stać i na 10
8. A co jak kiciuś zacznie być kotem i znaczyć pomieszczenia? - nie wolno do tego dopuścić. Zrobimy ciach ciach jak tylko będzie można
9. A co jak wyjdzie za Tigusiem przez klapkę i nie wróci bo nie będzie umiał, bo nie będzie miał magnesika, bo będzie za malutki a magnesik za ciężki?
Tyle dylematów... ojeju jeju.
poniedziałek, 12 listopada 2012
Konkurs na kocią minkę
Ach ta Jasna znowu jakiś konkurs wymyśliła, tym razem zgłaszam mojego Tigusia i jego minę. To zdjęcie gdzieś już jest na blogu, ale niech tam - Jasna prosi, Jasna ma.
Ja to zdjęcie uwielbiam, kot paczy jak "No wiesz co....???" Albo "Taka stara a taka durna..."
Tiggy nie wygrał u Anki Wrocławianki, może u Jasnej się bardziej powiedzie, hehe.
Tiggy nie wygrał u Anki Wrocławianki, może u Jasnej się bardziej powiedzie, hehe.
Subskrybuj:
Posty (Atom)