czwartek, 2 lutego 2012

Lodówka

Zepsuła się moim rodzicom lodówka. Nie była jeszcze stara, nowa co prawda też nie, ale gwarancja się skończyła kilka lat temu. Mąż mój, dobre serce, choć pieniędzy nie ma to się i tak z nimi nie liczy, rzekł żeby im kupić, a co, stać nas. No to zaczęłam poszukiwania. Kiedy już znalazłam lodówkę odpowiednią, z wszystkimi bajerami które wydają mi się absolutnie do życia niezbędne, jak pipczek który pipczy gdy się nie domknie drzwiczek, bajeranckie pojemniczki na lód czy też właściwy do wieku i wiedzy użytkownika panel sterowania, zadzwoniłam do mamy z nowiną. Najpierw było: ależ absolutnie, nigdy w życiu, nie ma mowy, dopiero kupiliście nam wypasioną kosiarkę na gwiazdkę, nie nie i nie. Starą naprawię może jeszcze pochodzi a jak się całkiem rozkraczy to sobie kupię. Ale mamo, mówię ja, przecież zbieracie na samochód. W tym tempie to nigdy nie nazbieracie. A ona że nie i nie, albo, jak im się stara do końca zepsuje to pomyśli. Albo dobra, jak już im ta stara wysiądzie kaput, to mogę kupić, ale oni jak tylko kupią samochód to mi zaczną spłacać w ratach. Dobrze mamo, spłacisz mi w ratach (hehe!).
Mając już poniekąd przyzwolenie, wsiadłam na internet i zamówiłam lodówkę jaką chciałam, no i trochę jaką chciała mama, bo chciała srebrną, no to niech ma srebrną. Trochę droższa niż biała, ale za to o 100 złotych tańsza w poświątecznej wyprzedaży więc wychodzi na równo. Zamówiłam, zapłaciłam, umówiłam dostawę na środę czyli wczoraj. I zadzwoniłam powiadomić że w środę będzie kurier z lodówką i że starą trzeba wynieść na korytarz. Można było słyszeć opadnięcie szczęki po drugiej stronie telefonu. No i za chwilę jęczenie ojca, że znowu on to będzie musiał wszystko wynosić, bałagan tylko i zamieszanie. Nic ci się nie stanie tato, lodówki są lekkie a żarcie i tak mama wyniesie na balkon, mróz jest to się nie zepsuje.
Zadzwoniłam wczoraj czy przywieźli lodówkę. I podobnego harmidru dawno nie słyszałam. Tato, ten który marudził że się tak namęczy przy przenosinach, ustawiał ją i przestawiał tak żeby była idealnie, nie pozwolił włączyć dopóki nie zadzwonię a w ogóle dopóki mama nie przeczyta instrukcji i ja potwierdzę że wszystko robią tak jak ma być. No i chyba siedzieli tak czekając na mój telefon i patrzyli na tę lodówkę, jaka piękna, jaka srebrna i jakie ma świetne półki, a te pojemniczki na lód to... oni lodu nie używają ale i tak zrobią, przecież jak są takie pojemniczki to lód musi być w domu, no nie. No i te guziczki i światełka, czy aby na pewno można przycisnąc i kiedy zgasną.
Kiedy już wszystko było powłączane i poustawiane przy mojej asyście telefonicznej, jeszcze raz usłyszałam, wiesz co, bardzo się cieszę że jednak zamówiłaś tę lodówkę, nie mogę wprost uwierzyć. Ale pamiętaj, i tak ci ją w ratach spłacę. Dobrze, mamo, hehehe...

czwartek, 26 stycznia 2012

Poobiednia drzemka

Obiad raczej był dla nas, bo ON dostaje jeść rano i wieczorem, ale że ma suchy pokarm stale w miseczce, zawsze gdy my jemy, on dotrzymuje nam towarzystwa. Więc śmiało mogę powiedzieć że tak właśnie wygląda Tiggy i jego poobiednia drzemka.  Zlezie jak się zgrzeje :-)



poniedziałek, 23 stycznia 2012

Umarłe blogi

Przeglądałam sobie dziś swoją zakładkę "Ulubione". Ile śmieci mi się tam nazbierało, ile nieaktualnych odnośników i stron do których prowadzą dziś już tylko odnośniki. Niektóre z nich to blogi.
Przyznam szczerze, że blogi regularnie czytam od niedawna, no może od roku, nawet jak nie mam czasu to zawszę znajdę chwilę aby zobaczyć kto tam coś nowego naskrobał. Pierwszą historią która rozbawiła mnie do łez tak bardzo, że aż wydrukowałam ją w całości, były Pamiętniki Fachurry (właściwie Obóz pracy czyli podróże Fachurry). Autorowi chyba bardzo zależało na wypromowaniu się gdyż blog cytowany był na niemal wszystkich emigracyjnych forach. Bo Fachurra to emigrant, wyjechał z Polski "za chlebem", ale nigdzie jakoś nie mógł zagrzać miejsca bo bezduszni kapitaliści tylko czyhają na biednego polskiego fachowca aby wykorzystać go niewolniczo a następnie zwolnić lub porzucić bez grosza przy duszy i dachu nad głową. Ubaw miałam z Fachurry nieziemski, ale niestety autor coś zaniemógł i przestał pisać w końcu marca ubiegłego roku. Ku mojemu zdziwieniu i rozgoryczeniu fanów. No po prostu źle że historia nie została zakończona, a może po prostu  autorowi zabrakło pomysłów. Niemniej jednak, zachowała, tego linka w Ulubionych, na wypadek gdyby Fachurra znowu zaczął działać.
Kolejny blog, którego linka nie wykasowałam, bo wciąż mam nadzieję na jego kontynuację, to "Elka-gra",  nagrodzony w zeszłym roku w kategorii blogów absurdalnych i offowych. Tytułowa Elka ma niewybredny język i jeszcze bardziej niewybredny charakter, ale dzięki temu właśnie jej historie są zabawne i ciekawe. No i najlepsze że Elka jest ... facetem, to znaczy autorka jest facetem, to znaczy facet jest autorem i dlatego to wszystko jest po prostu cool. I znowu to samo - Elka albo się rozleniwiła albo nie ma tymczasowo o czym pisać, a ja bardzo czekałam na kolejną historię i nadal czekam - Elka, wróć!
I ostatni, krótki ale bardzo ciekawy blog o tym jak zostaje się adopcyjnym rodzicem, historia wzruszająca i zarazem wesoła, widziana oczami kobiety która nagle, z dnia na dzień  została podwójnym rodzicem. Tego linka również nie usunęłam, w ten link codziennie klikam z nadzieją że może wreszcie Anka znajdzie odrobinę czasu żeby kontynuować swoją opowieść. Nie jest łatwo z dwójką diabełków, o nie!
Nie dziwię się że blogi umierają. Ja sama zaczynałam dwa razy, jeden wpis czy drugi i kończyłam, bo nie miałam pomysłu, bo nie miałam czasu, a blog po latach znikał z sieci, bo nawet nie pamiętałam żeby go usunąć. Dlatego cieszę się że to już prawie rok od kiedy prowadzę ten swego rodzaju pamiętnik i dziwię czasami że chce mi się jeszcze pisać. Nikt z rodziny nie czyta mojego bloga (tak myślę), niewiele osób tu zagląda, ale wiem że te które śledzą moje zapiski robią to regularnie. Cieszę się na każdy komentarz, bo mam ich tak niewiele, ale z drugiej strony gdybym miała z tym takie utrapienie jakie ma na przykład Klarka z "Za-wzięcie za żarcie", to chyba strzeliłabym sobie w łeb!
A kiedy przyjdzie na mnie czas, a tym samym czas na mojego bloga, mam nadzieję pożegnać się serdecznie i podziękować za każdą chwilę spędzoną ze mną. Jeśli tylko będę pamiętać :-)