poniedziałek, 3 października 2011
Nie ma jak w domu.
Wróciłam. Byłam znowu w Polsce. W interesach. Wszystko załatwiłam ale zabrakło mi jednego dnia żeby sobie chwilę z rodziną posiedzieć. Nie że ich nie widziałam, no bo jakże mogłabym nie odwiedzić mamy z tatą czy teściów, ale były to króciutkie wizyty, za krótkie. Zmachałam się w tej Polsce, tak że do dzisiaj jeszcze nie wydobrzałam, a wróciłam do domu w piątek! No ale jak się cały dzień od rana do wieczora tylko załatwia sprawy, zasuwa się na szpileczkach i w dodatku w takim upale, to nie ma się co dziwić. No więc wróciłam w piątek, wysiadłam z samolotu, było równie gorąco a nawet i bardziej. Coś bardzo nietypowego jak na Szkocję. Z lotniska na pociąg a z pociągu na autobus. I gdy tak szłam ciągnąc małą walizeczkę po prostym czystym chodniku, gdy ujrzałam mój dom i kiciusia biegnącego na moje powitanie, pomyślałam: Dobrze że już jestem. Tu jest teraz mój dom.
piątek, 23 września 2011
Narysuj ludzika.
Krąży to od wczoraj po internecie. Bardzo mi się podoba więc podaję linka:
http://www.drawastickman.com/index.htm
Zabawa jest prosta, trzeba narysować ludzika (draw a stickman), a potem wykonać kilka krótkich zadań. Niestety po angielsku, ale jestem przekonana że wiele osób zna angielski choć trochę. A jak nie zna, to od czego są słowniki? Miłej zabawy!
http://www.drawastickman.com/index.htm
Zabawa jest prosta, trzeba narysować ludzika (draw a stickman), a potem wykonać kilka krótkich zadań. Niestety po angielsku, ale jestem przekonana że wiele osób zna angielski choć trochę. A jak nie zna, to od czego są słowniki? Miłej zabawy!
środa, 21 września 2011
Życie to sztuka wyborów.
Charlotta swoje przeszła z córką. Córka miala bardzo burzliwy związek z chłopakiem, nie wszystko to jego wina, bo ona też ma charakterek, ale cale półtora roku trwania jej związku to dla całej rodziny Charlotty był po prostu koszmar. Niestety zaangażowana musiała być cała rodzina, bo to co córka wyprawiała, przechodziło ludzkie pojecie. Charlotta modliła się żeby córka się odkochała, żeby go rzuciła, ale nie, to on ją rzucał, wiele razy i w końcu zrozumiała że to już koniec. Rodzina pomogła jej wyjść z depresji, długo to trwało, ale się jakoś pozbierała. Odnowiła kontakty, zaczęła wychodzić z domu no i zaczęła znowu szaleć. Ale te jej obecne szaleństwa to nic w porównaniu do tego co było wcześniej. Owszem, nie wraca do domu na noc, owszem, rodzice wiedzą że pali i pije, ale po pierwsze skończyla już 18 lat, po drugie jednak domownicy uodpornili się na jej wybryki. Do jej pokoju nawet nie wchodzą żeby nie zostać zatrutym oparami nie-wiadomo-czego i nie nadepnąć na nie-wiadomo-co. Ale przynajmniej przesypiają noc spokojnie i nie muszą już czuwać jak mysz pod miotłą, bo a nuż sobie coś zrobi. Nie jeden raz przecież zdarzyło się że pocięła sobie ręce czy nogi, nie jeden raz jeździli z nią do szpitala. Jednak trochę już dojrzala, a szaleństwa z czasem jej wywietrzeją z głowy, jak każdemu, twierdzą jej rodzice.
Mają jeszcze syna, ma 15 lat, ale to zupełne przeciwieństwo. Odpowiedzialny, dojrzały młody człowiek, który pomoże i przytuli jak trzeba. Być może przykład starszej siostry dał mu do myślenia, być może wszystko jeszcze przed nim. Cóż, Charlotta i jej mąż już pogodzili się już że córka powoli odchodzi. Cała ich nadzieja w synu, więc chuchają i dmuchają na niego, ale ostrożnie, żeby nie rozpieścić za bardzo ale i nie skrzywdzić.
Dlatego też Charlotta, trzymam za ciebie kciuki. Nie ma recepty na wychowanie dziecka, a ile dzieci tyle historii. Można mieć i siedmioro dzieci i wszystkie wychowywać tak samo, a i tak będą inne. Zrozum że nie na wszystko masz już wpływ, ale chyba to już rozumiesz, prawda? A dzieci muszą zrozumieć że życie to jest sztuka wyborów i jakiekolwiek poniosą konsekwencje w przyszłości, będą to konsekwencje ich własnego wyboru. Naszym zadaniem, zadaniem rodziców, jest pomagać im w trudnych wyborach i wspierać je przy tym, niezależnie czy wybrana przez nie droga nam się podoba czy nie. Ale jeżeli nie chcą pomocy - nie zmuszać, bo dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Trzymaj się Charlotta.
Mają jeszcze syna, ma 15 lat, ale to zupełne przeciwieństwo. Odpowiedzialny, dojrzały młody człowiek, który pomoże i przytuli jak trzeba. Być może przykład starszej siostry dał mu do myślenia, być może wszystko jeszcze przed nim. Cóż, Charlotta i jej mąż już pogodzili się już że córka powoli odchodzi. Cała ich nadzieja w synu, więc chuchają i dmuchają na niego, ale ostrożnie, żeby nie rozpieścić za bardzo ale i nie skrzywdzić.
Dlatego też Charlotta, trzymam za ciebie kciuki. Nie ma recepty na wychowanie dziecka, a ile dzieci tyle historii. Można mieć i siedmioro dzieci i wszystkie wychowywać tak samo, a i tak będą inne. Zrozum że nie na wszystko masz już wpływ, ale chyba to już rozumiesz, prawda? A dzieci muszą zrozumieć że życie to jest sztuka wyborów i jakiekolwiek poniosą konsekwencje w przyszłości, będą to konsekwencje ich własnego wyboru. Naszym zadaniem, zadaniem rodziców, jest pomagać im w trudnych wyborach i wspierać je przy tym, niezależnie czy wybrana przez nie droga nam się podoba czy nie. Ale jeżeli nie chcą pomocy - nie zmuszać, bo dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Trzymaj się Charlotta.
Subskrybuj:
Posty (Atom)