wtorek, 4 marca 2025

Za dwa tygodnie minie pół roku.

Jak to dziwnie, że dokładnie miesiąc temu, 4 lutego napisałam ostatniego posta i wtedy też był wtorek. 

Wbrew pozorom, dzieje się u mnie bardzo dużo, chociaż tak naprawdę nie dzieje się nic. Jak to? - pomyślicie. A tak to. Nie mam siły ani ochoty na nic, więc wszystko zajmuje mi o wiele więcej czasu niż normalnie by zajęło, a poza tym staram się robić jedną rzecz na raz. Znaczy, jedna rzecz dziennie mi zazwyczaj wystarczy. Zacznijmy od wstania. Na początku było ciężko z życiem, ze wstaniem z łóżka po nocy, więc przez jakiś czas zajmowałam się tylko wstawaniem. A reszta się robiła sama, albo się nie robiła, kogo to obchodzi. Jak już opanowałam wstawanie, to przyszła kolej na poranne mycie. To z kolei nie było trudne, bo jakoś tak się składało ze wstawaniem więc szybko opanowałąm to jako całość. Do tego dochodzą tabletki, ale ich nawet nie liczę bo je brać muszę, a wszystko poza tym jest tylko dodatkiem do życia. Jeśli chodzi o mycie, to najgorzej mi szło z myciem zębów, tym porannym bo wieczorne jakoś się samo działo, ale normalnie w ciągu dnia po prostu nie pamiętałam, albo nie zwracałąm na to uwagi. A przepraszam, mycie włosów było najgorsze. Ciągle jest. Odkąd wóciłąm do pray to staram się dwa razy w tygodniu, ale czasami nawet tego mi się nie chce. 

Tak normalnie, jak już opanowałam wstawanie z łóżka i mycie się z nakładaniem kremu, to trzeba było zająć się jedzeniem. Z tym nie szło mi najlepiej także. Ale chyba gorsze od jedzenia było picie. A może nie, teraz już nie wiem bo wciąż zapominam o jednym i drugim, a nawet jak ciało się domaga to mi się nie chce. Ale i tak przytyłam na zimę, czyli normal. Czekoladki i alkohol robią swoje, żeby skały srały to dupa i tak urośnie. Szczególnie jak się kompulsywnie wchlonie półkilową paczkę czekoladek Lindt w trzy dni. I zapije trzema wódkami z colą. I tak ileś razy. 

Ćwiczenia fizyczne? Jakie ćwiczenia? Po raz pierwszy wyszłam z domu po dwóch miesiącach, wieczorem, w kozakach i czapce. Powiem, że byłam zdziwiona, że ludzie na mnie nie patrzą, nie szeptają, nie pytają. W sumie to ich rozumiem, przecież nic o mnie nie wiedzą. Zrobiłam sobie jogę, raz czy dwa. Ciało się domaga jakiegokolwiek szacunku, ale ja z uporem nie i nie. Jem pikantną zupkę chińską na obiad i zagryzam paczką popcornu. Czipsy też lubię. I pączki, oj jak ja lubię pączki, szczególnie Crispy Creme, ale są drogie więc najczęściej zadowalam się czteropakiem z pobliskiego sklepiku. W sumie tam też trzeba dojść, więc codzienne spacery do sklepiku stały się rytuałem, nie ważne czy kupię coś w promocji czy nie. 

Życie sprowadza się do podstawowych czynności życiowych, żeby z głodu nie zdechnąć i żeby... chyba tylko tyle. Niby odżywam jak wnuki na weekend przyjadą, ale tak naprawdę to bardzo się tym stresuje. A po ich wyjeździe stresuję się jeszcze bardziej, że już ich nie ma. Ale kręci się ten świat, ze mną, beze mnie, jakie to ma naprawdę znaczenie. Stoimy na granicy wojny, coraz częściej myślę żeby zacząć kompletować zapasy. 

Zaczęłam terapię...

wtorek, 4 lutego 2025

I to dlatego

Po tym, co mi się w ostatnim roku przydarzyło, coraz częściej zastanawiam się nie jak, ale po co żyć. A jednocześnie pragnienie życia jest tak silne, że z żalem myślę o tym, że za jakiś czas mnie już nie będzie. Świat tak pędzi do przodu, to co do niedawna było tylko sajens fikszyn teraz staje się rzeczywistością, coraz to nowsze technologie wyłażą nam co chwilę z lodówki. A jednocześnie mam wrażenie, że jesteśmy wszyscy w czarnej dupie i wkrótce to wszystko p**dolnie i się wreszcie skończy. Nie mam już złudzeń, wiem że kończy się nasza cywilizacja, ale jednocześnie chciałabym byc świadkiem tego co potem. Tylko czy na pewno? 

Na razie czas się dla mnie jakby zatrzymał. Staram się żyć jakoś, krok po kroku, dzień za dniem, jedna rzecz na raz. Grudzień minął prawie niezauważony, Sylwester bez nadziei, styczeń bez postanowień i wyrzeczeń. Praca bez entuzjazmu, dom bez czułości, plany bez przyszłosci. Wiecie co? Nie chce mi się więcej pisać i na tym zakończę. Chciałąbym tylko, żebyście wiedzieli, że jestem, że żyję i że pamiętam. I że szkoda mi zmarnować te 13 lat odkąd tu z Wami jestem. 

I tylko tak na zakończenie, jeśli pozwolicie, podzielę się z Wami piosenką, która rozrywa mi serce za każdym razem, kiedy jej słucham. A ja nie chcę posklejać swojego serca. I dlatego jej słucham. 



środa, 4 września 2024

Kot to nie pies choćby nie wiem jak

Ja powinnam pisać na bieżąco, kiedy tylko znajdzie się temat. A tematy znajduja się przecież co chwila. Tylko mi się nie chce, bo brakiem czasu się nie mogę wymawiać, kiedy każdą wolną chwilę spędzam na układaniu puzzli.  

Kilka dni minęło, trochę się uspokoiłam ale co mi w duszy siedzi teraz wyleję na tego oto bloga. 

Taka sytuacja. Siedzimy sobie w grupie, znajoma (Polka) pokazuje znajomej (Szkotce) filmiki na telefonie, normalne w tych czasach. Przekrzywia telefon, żebym i ja widziała, przeciez siedzę tuż obok. Na ekranie nagranie, na nagraniu dwa kotki, takie podrośnięte kiciusie po kilka miesięcy każdy. Kotki skaczą, wydurniają się, ale co chwile słychać na nagraniu "seat"(siad) i ręka z chrupeczkiem. Znajoma Polka wyjaśnia co widzimy. Otóż kupiła dwa kotki. I ona je tresuje, tak jak się tresuje pieski. Specjalne Abisyńskie te kotki kupiła bo podobno szybciej się uczą, i w ogóle kotki Abisyńskie są jak pieski. 

Nawiązała się dyskusja, bo oczywiście każdy ma coś do powiedzenia na temat kotów. Więc ludzie opowiadają, jak to ten kot zrobił to, a tamten nie zrobił tamtego, a jakie to koty są niezależne i nietrenowalne. No ale jej koty to są Abisyńskie a ta rasa to przecież tak jak pies. Pytam, czy nie lepiej by było mieć psa skoro widać, że chce mieć psa. Ona, że ona to właściwie jest psiara i że zawsze miała psy, ale teraz przy dzieciach i w ogóle, to wyszło jej, że łatwiej mieć kota. No i dlatego te Abisyńskie bo przecież są jak pies. Dwa, żeby byo raźniej. 

Aha. Spoko. A ona, że teraz to je tresuje chodzenia na smyczy. Bo będzie z nimi chodzić na smyczy na zewnątrz. Na to ja, że sorry, nie usłyszałam, czyli rozumiem że masz mieszkanie? Nie, dom z ogrodem, odpowiada ona. Pytam czy nie lepiej byłoby wysterylizować i wypuszczać swobodnie? Ona nie będzie ich sterylizować, dlatego wzięła kotki są żeńskie, dwie siostrzyczki, dlatego będą chodziły na smyczy. Bo ona nie chce żeby coś do domu przyniosły. W znaczeniu kocie dziecka. 

Tu już widzę, że mam większe wsparcie w grupie, ktoś tam opowiada jak kotki strasznie się męczą w czasie rui, że to jest trudne do patrzenia. Kilkanaście dni nieustannego miauczenia, ocierania się, tarzania i kucania. Że to trudne dla kotek i dla właścicieli. Ona że słyszała, że Abisyńskie kotki znoszą ruję znacznie lepiej od innych i że na pewno u niej tak nie będzie. A poza tym to jest już postanowione, bo ona po prostu wierzy, że zwierzętom powinno się umożliwić życie naturalne, tak jak zostały do niego stworzone. OK. Na tym jakże fundamentalnym argumencie zakończyłam dyskusję. 

Nie dodałam, że najlepszym sposobem dla kotki na te uciążliwości jest sterylizacja właśnie. Nie dodałam, że wykastrowane koty dłużej żyją, że kotki po sterylizacji wolne są od ryzyka częstych chorób układu rodnego, jak ropomacicze, nowotwór jajnika czy listwy mlecznej. Że zatrzymanie cyklu rujowego eliminuje niepożądane zachowania (głośne wokalizowanie, znaczenie terenu, ucieczki). Że wysterylizowana kotka nie ma wahań hormonalnych a co za tym idzie, jest mniej narażona na stres czy spadek odporności. I również nie dodałam, że obawy opiekunów dotyczące zwiększonego ryzyka chorób dróg moczowych i przyrostu masy ciała po sterylizacji nie są jednak konsekwencją zmiany równowagi hormonalnej w organizmie zwierzęcia, lecz nieodpowiedniej diety i braku aktywności. Jeżeli będziesz przekarmiać kota, dawać mu śmieciowe jedzenie, a co najgorsze, resztki ze stołu czy popularne mleko, a w dodatku nie zapewnisz odpowiedniej dawki ruchu, to każdy kot będzie w końcu otyły i przez to narażony na rozmaite choroby. Nie mówiąc już o stresie, który dla kotów bywa zabójczy. I uwierzcie mi, wiem co mówię, bo mam wysterylizowaną kotkę w wieku dwunastu lat (tak, Migunia ma już dwanaście lat!), która od osiągnięcia dojrzałości waży dokładnie trzy kilogramy, czasami dziesięć gram więcej, ale to zależy kiedy robiła kupę. Nigdy w życiu nie chorowała, a zęby ma wciąż w doskonałym stanie. Może taki mi się egzemplarz trafił, ale ja wiem, że to jest po prostu zasługa obługi kota od najmłodszych lat.

Nie zadałam znajomej pytania, które miałąm dosłownie na końcu języka. Czy głosowała na PIS. No bo co za hipokryzja. Z jednej strony ona ma takie bardzo ekologiczne podejście do przyrody i naturalistyczne podejście do rozmnażania, a z drugiej strony z kota chce zrobić psa. I to jest całkiem wbrew naturze. Tak jak z wróbla nie zrobisz orła, z zająca nie zrobisz tygrysa, tak i z kota nie zrobisz psa. 

W ogóle drażni mnie takie przekonanie, że się ma rację bo się coś usłyszało albo coś gdzieś w internecie napisali. Sprawdziłam. Owszem, napisali w internecie, że niejaka brytyjska lekarka weterynarii o imieniu Joan Olive Joshua rzeczywiście powiedziała, że:

„Psie przywiązanie do właścicieli” Abisyńczyków powoduje większe uzależnienie od kontaktów międzyludzkich”. Kontrastuje to ze zwykłą tolerancyjną akceptacją ludzkiego towarzystwa kotów,  opartą na wygodzie, jaką wykazuje wiele innych ras.Ze względu na zainteresowanie zabawą z właścicielami w połączeniu z ciekawą inteligencją, koty Abisyńskie nazywane są „klaunami z królestwa kotów”.

Ale to jest trochę wyjęte z kontekstu. Rzeczywiście, według różnych artykułów któe przeczytałam, "psie przywiązanie do właściciela" jest cechą charakterystyczną kilku kocich ras (Abisyński, Birmański, Manx, Ragdoll i Maine Coon). Koty te wymagają uwagi i wykazują depresję, jeśli zbyt często pozostają same. Niektóre pozytywnie reagują na szkolenie chodzenia na smyczy. Koty Abisyńskie często wykazują zainteresowanie wodą, a nie strach przed nią, a także często wspinają się na swoichj właścicieli i siadają im na ramieniu. Koty Birmańskie stale "wypowiadają się" głośniej niż inne rasy, Manxy potrafią przychodzić do właściciela wołane po imieniu, a także wspinać się po przeszkodach i zakopywać różne rzeczy. Niektóre Ragdolle potrafią "przynieść piłeczkę" a Main Coony mają tendencję do posłuszeństwa. Wszystkie wyżej wymienione szukają fizycznej bliskości z właścicielem i podażają za nim krok w krok. Mówi Wam to coś??

Prawda jest taka, że każdy kot to potrafi. Założenie, że koty są zdystansowane od ludzi i brakuje im uczuć w porównaniu z psami, jest założeniem fałszywym. Zwierzęta mają indywidualne cechy zależne od ich środowiska, w szczególności ich przeszłych interakcji z ludźmi. Te szerokie cechy nie są specyficzne dla żadnej konkretnej rasy, ponieważ to wychowanie zwierzęcia jest najważniejszym czynnikiem w budowaniu jego charakteru. Pozytywna interakcja z człowiekiem w pierwszych miesiącach życia jest szczególnie istotna, dobrze wychowane kocięta często wykazują przywiązanie do ludzi i sympatyczną, łagodną naturę, niezależnie od rodowodu. 

Oprócz uogólnień związanych z rasą, zachowanie konkretnego kota można ocenić na podstawie jego powściągliwości w używaniu pazurów podczas zabawy, tendencji do podążania za ludźmi oraz doceniania bliskiego i częstego kontaktu z ludźmi. Wszystkie koty są "psami". Pisałam o tym na blogu tutaj i tutaj, a tutaj napisałam poradnik dla tych, którzy się wahają czy chcą mieć kota. Są na Fejzbuku zdjęcia Tigusia chodzącego z nami na spacery, na blogu bardzo dużo jest o Tigusiu i Migusi i o tym, w jakim stopniu kot zachowuje się jak pies, ale w ogóle co to za dyskusja. Przecież zwierzę to zwierzę. Szczurek też przychodzi do właściciela na zawołanie. Koń, krowa, świnia. Nawet kura. Czy to oznacza że są psami?? 

Prawda jest też taka że pies jest psem a kot jest kotem. Jak ktoś nie potrafi zaakceptować, że kot skacze i załatwia sie do kuwety, to najlepiej niech nie bierze pod opiekę żadnego zwierzęcia, bo zaraz się okaże że pies nie może szczekać. A jak ktoś mówi, że lubi tylko psy a nie lubi kotów (albo vice versa), to też nie powinien mieć żadnego zwierzęcia. Znałam takich. Na szczęście okazało się, że kłamali. Bo jak ktoś lubi zwierzęta to lubi zwierzęta. Wszystkie bez wyjątku. Ament.