Jak poprzednio, pisownia prawie zachowana, na tyle żeby oczy nie powypadały, musiałam postawiać gdzieniegdzie znaki interpunkcyjne i dodać własny komentarz (to co jest nie-kursywą).
Dzisiejszy temat:
Czy istnieją duchy?
Pisze pani:
"Chciałam spytać Was drodzy moi, czy ktoś z Was widział lub czuł obecność ducha,czy czegoś niesamowitego. Dużo się o tym czyta,dużo mówi,ale czy nikt nie zmyśla? Napiszcie proszę,ale PRAWDĘ. Dzięki

Pojawia się okienko w tunelu:
"Prawda jest taka, że diabli wiedzą. Jedni widzieli na trzeźwo inni po libacji. Jest 99% historii niesamowitych, które można wyjaśnić i ten 1% niedający się nijak wytłumaczyć. Bazując na tych 99% można powiedzieć, że duchów nie ma, ale to nie jest 100%..."
Ale zaraz po tym do głosu dochodzi Gwardia Beretów:
Ale zaraz po tym do głosu dochodzi Gwardia Beretów:
"Oczywiście że są duchy. W Bibli pełno o tym pisze i nawet sam Jezus powiedział że Bóg Ojciec jest Duchem. Nie mówiąc już o rzeczy oczywistej że Duch Święty jest duchem."
No jak nie jak tak. Przecież to rzecz oczywista że Duch to duch. A Święty to przecież ma na nazwisko. Pozostańmy jednak z Beretami, bo oto do głosu dochodzi Prawdziwa Wiara. Wybaczcie...
"Chce opisac Wam co zdarzylo sie w moim zyciu. Mialam moze 25 lat, dziecko, meza. To byl zwykly szary dzien, w ktorym nic szczegolnego sie nie dzialo. Poszlam do kosciola z dzieckiem i mezem, siedzialam wiercac sie jak zwykle... Chlopca, ktory czytal ewangelie skopil moj wzrok na sobie (Bosze co za składnia, ale trudno, czytajcie proszę dalej) - bo cos za nim poprostu sie pojawilo, stalo bialo - zolte (jajko?). Moj wzrok ponownie wrocil na niego i zamarlam. Obrocilam sie do tylu na ludzi ktorzy byli w kosciele, popatrzylam na meza, dziecko. Kazdy zachowywal sie normalnie - a wiec pomyslalam tylko ja to widze. Zapatal meza (no dobra, literówki każdemu się zdarzają) czy cos widzi dziwnego spojrzal na mnie i zapytal sie co Ci jest. Nic mu nie odpowiedzialam, bojac sie patrzec na chlopca zamknelam oczy i myslalam sobie ze to minie, ze tylko mi sie to zdaje. Otworzylam oczy, obracalam sie w kolo glowa po morach kosciolka szukalam jakiegos swiatla, pomyslalam ze to kamera albo zalamanie jakiegos swiatla, wrociulam wzrokiem na chlopca. Postac byla w tym samym miejcu, postura czlowieka i mysle ze nie byla to kobieta, czulam ze nie byla, stalo to za chlopcem - nie byla to mala postac. Ewidentnie nic sobie z tego nie robil, ze to widze tak jakby bylo to cos normalnego ze jest. Postac sie ruszala ale normalnie nie plywala jak duch. Nie miala twarzy, postac jednak przypominajaca czlowieka, jej ruchy byly normane, ludzkie ale nie widzialam nog, byl zarys glowy i rak ---- wpadalam w panike. Chlopiec czytal nadal ewangelie, obrocil kareczke, to cos nie zrobilo jego ruchu poniewaz obserwowalam go, pomyslalam ze to jego poswiata wiec powinien zrobic jego ruchy ale nie, poprostu stalo za nim jakby bylo czym osobnym. Zamykalam oczy, nawet pochylilam glowe aby tego nie widziec, trwalo to dosyc dlugo, mialam dosyc i sie rozplakalam. Pamietam bylam zla nawet poniwaz nie chcialam tego widziec, mialam poprostu dosyc. Moj maz, kiedy patrzyl na mnie mowil ze bylam blada jak sciana.. Zapytalam sie go czy cos widzi i powiedzialam co sie dzieje - bylam rostrzesiona, zdenerwowana,
nikt w tym czasie w mojej rodzinie nie zmarl. Nie chodzilam do kosciola trzy lata"
Na co odzywa się Znawczyni Nauk. Znaczy Chrystusologii Stosowanej i Proroctwa Znachorystycznego.
"He, he a nie pomyślałaś, że za tym chłopcem stoi sam Chrystus? Dla mnie to oczywiste. Np. wg widzenia jednej świętej, gdzie Maryja ukazała jej co tak naprawdę dzieje się podczas Eucharystii podczas konsekracji za księdzem stoi sam Chrystus (w takiej właśnie złotej poświacie) a Jego ręce łączą się z rękoma duchownego dokonując przemienienia. On jest obecny, nawet czasem namacalnie w swojej świątyni a ty według mnie miałaś wielką łaskę by to doświadczyć. Szkoda, że przez to nie chodziłaś do kościoła 3 lata...
Podczas mszy o uzdrowienie, pewien ksiądz (ma dar proroctwa i mówienia językami) powiedział, że w bocznej nawie po prawej stronie przechadza się Jezus. Moja koleżanka tam stała, powiedziała mi, że poczuła lekki powiew, jakby ktoś przeszedł a kobieta obok niej, która stała na końcu ławki zaczęła płakać bo czuła jak ktoś ją dotyka ręką choć tego nie widziała. Żebyście nie mówili zaraz, że to wytwór wyobraźni bo ksiądz powiedział coś to zaraz każdy wziął przeciąg za Chrystusa dodam coś jeszcze.
Ten ksiądz serio ma duży dar proroctwa, podczas takich mszy zdarza się, że mówi np. Chrystus chce przyjść do pani, która ma zielony sweter w żółte guziki i hoduje nasturcje w kuchni ale ostatnio jej zwiędła, ma ona problemy z chorą nogą, módl się teraz do Boga, On chce Cię uleczyć. I później okazuje się, że ktoś doznał uzdrowienia nogi, innego fizycznego czy duchownego. Serio, w naszym mieście pewna dziewczynka właśnie tak została uzdrowiona z nowotworu, podczas takiej mszy. Wiadomo, że nie każdy może tego doświadczyć, to zależy od woli Bożej.
Byłam taż u tego księdza, aby się nade mną pomodlił. Powiedział mi takie rzeczy, o których nawet najbliżsi przyjaciele nie wiedzą, byłam normalnie w takim szoku, jak się za mnie modlił wymienił mi moje największe zmagania, problemy, przed czym powinnam się chronić. Czułam jakby mi prześwietlił duszę na wylot. A pierwszy raz go w tedy na oczy widziałam. Później jeszcze dodał, co chce mi Chrystus przekazać. Nie będę przytaczać bo to zbyt osobiste słowa, ale pamiętam je do dziś...
Kto chce niech wierzy, pewnie i tak znajdą się tacy, którzy to podważa - trudno. Ich wolna wola. Mam nadzieję, że niektórym to może jednak pomóc."
Pozwólcie, że tego ostatniego jednak nie skomentuję.
Ciekawe, że takie rzeczy nie przydarzają się ateistom...
CDN...
No jak nie jak tak. Przecież to rzecz oczywista że Duch to duch. A Święty to przecież ma na nazwisko. Pozostańmy jednak z Beretami, bo oto do głosu dochodzi Prawdziwa Wiara. Wybaczcie...
"Chce opisac Wam co zdarzylo sie w moim zyciu. Mialam moze 25 lat, dziecko, meza. To byl zwykly szary dzien, w ktorym nic szczegolnego sie nie dzialo. Poszlam do kosciola z dzieckiem i mezem, siedzialam wiercac sie jak zwykle... Chlopca, ktory czytal ewangelie skopil moj wzrok na sobie (Bosze co za składnia, ale trudno, czytajcie proszę dalej) - bo cos za nim poprostu sie pojawilo, stalo bialo - zolte (jajko?). Moj wzrok ponownie wrocil na niego i zamarlam. Obrocilam sie do tylu na ludzi ktorzy byli w kosciele, popatrzylam na meza, dziecko. Kazdy zachowywal sie normalnie - a wiec pomyslalam tylko ja to widze. Zapatal meza (no dobra, literówki każdemu się zdarzają) czy cos widzi dziwnego spojrzal na mnie i zapytal sie co Ci jest. Nic mu nie odpowiedzialam, bojac sie patrzec na chlopca zamknelam oczy i myslalam sobie ze to minie, ze tylko mi sie to zdaje. Otworzylam oczy, obracalam sie w kolo glowa po morach kosciolka szukalam jakiegos swiatla, pomyslalam ze to kamera albo zalamanie jakiegos swiatla, wrociulam wzrokiem na chlopca. Postac byla w tym samym miejcu, postura czlowieka i mysle ze nie byla to kobieta, czulam ze nie byla, stalo to za chlopcem - nie byla to mala postac. Ewidentnie nic sobie z tego nie robil, ze to widze tak jakby bylo to cos normalnego ze jest. Postac sie ruszala ale normalnie nie plywala jak duch. Nie miala twarzy, postac jednak przypominajaca czlowieka, jej ruchy byly normane, ludzkie ale nie widzialam nog, byl zarys glowy i rak ---- wpadalam w panike. Chlopiec czytal nadal ewangelie, obrocil kareczke, to cos nie zrobilo jego ruchu poniewaz obserwowalam go, pomyslalam ze to jego poswiata wiec powinien zrobic jego ruchy ale nie, poprostu stalo za nim jakby bylo czym osobnym. Zamykalam oczy, nawet pochylilam glowe aby tego nie widziec, trwalo to dosyc dlugo, mialam dosyc i sie rozplakalam. Pamietam bylam zla nawet poniwaz nie chcialam tego widziec, mialam poprostu dosyc. Moj maz, kiedy patrzyl na mnie mowil ze bylam blada jak sciana.. Zapytalam sie go czy cos widzi i powiedzialam co sie dzieje - bylam rostrzesiona, zdenerwowana,
nikt w tym czasie w mojej rodzinie nie zmarl. Nie chodzilam do kosciola trzy lata"
Na co odzywa się Znawczyni Nauk. Znaczy Chrystusologii Stosowanej i Proroctwa Znachorystycznego.
"He, he a nie pomyślałaś, że za tym chłopcem stoi sam Chrystus? Dla mnie to oczywiste. Np. wg widzenia jednej świętej, gdzie Maryja ukazała jej co tak naprawdę dzieje się podczas Eucharystii podczas konsekracji za księdzem stoi sam Chrystus (w takiej właśnie złotej poświacie) a Jego ręce łączą się z rękoma duchownego dokonując przemienienia. On jest obecny, nawet czasem namacalnie w swojej świątyni a ty według mnie miałaś wielką łaskę by to doświadczyć. Szkoda, że przez to nie chodziłaś do kościoła 3 lata...
Podczas mszy o uzdrowienie, pewien ksiądz (ma dar proroctwa i mówienia językami) powiedział, że w bocznej nawie po prawej stronie przechadza się Jezus. Moja koleżanka tam stała, powiedziała mi, że poczuła lekki powiew, jakby ktoś przeszedł a kobieta obok niej, która stała na końcu ławki zaczęła płakać bo czuła jak ktoś ją dotyka ręką choć tego nie widziała. Żebyście nie mówili zaraz, że to wytwór wyobraźni bo ksiądz powiedział coś to zaraz każdy wziął przeciąg za Chrystusa dodam coś jeszcze.
Ten ksiądz serio ma duży dar proroctwa, podczas takich mszy zdarza się, że mówi np. Chrystus chce przyjść do pani, która ma zielony sweter w żółte guziki i hoduje nasturcje w kuchni ale ostatnio jej zwiędła, ma ona problemy z chorą nogą, módl się teraz do Boga, On chce Cię uleczyć. I później okazuje się, że ktoś doznał uzdrowienia nogi, innego fizycznego czy duchownego. Serio, w naszym mieście pewna dziewczynka właśnie tak została uzdrowiona z nowotworu, podczas takiej mszy. Wiadomo, że nie każdy może tego doświadczyć, to zależy od woli Bożej.
Byłam taż u tego księdza, aby się nade mną pomodlił. Powiedział mi takie rzeczy, o których nawet najbliżsi przyjaciele nie wiedzą, byłam normalnie w takim szoku, jak się za mnie modlił wymienił mi moje największe zmagania, problemy, przed czym powinnam się chronić. Czułam jakby mi prześwietlił duszę na wylot. A pierwszy raz go w tedy na oczy widziałam. Później jeszcze dodał, co chce mi Chrystus przekazać. Nie będę przytaczać bo to zbyt osobiste słowa, ale pamiętam je do dziś...
Kto chce niech wierzy, pewnie i tak znajdą się tacy, którzy to podważa - trudno. Ich wolna wola. Mam nadzieję, że niektórym to może jednak pomóc."
Pozwólcie, że tego ostatniego jednak nie skomentuję.
Ciekawe, że takie rzeczy nie przydarzają się ateistom...
CDN...