wtorek, 24 stycznia 2017

Poszukiwania

Podobający się nam dom nadal stoi. Właścicielowi z pewnością się nie spieszy, choć myśleliśmy że ruszy z decyzją po ostatnim spotkaniu. Cóż, zgłosiliśmy zainteresowanie do agencji, nie jesteśmy jedyni. Oni muszą sobie zdawać sprawę z tego że każdy zainteresowany może się wycofać w każdej chwili, jak będą zbyt długo zwlekać. Tak stało się ze mną, miałam sporo "notes of interest", ale w sumie ofert jak na lekarstwo, bo mi się nie spieszyło. W każdym razie, czekamy ale nie spoczywamy na laurach, szukamy nadal. Każdego dnia pojawia się coś na horyzoncie. Ale postanowiliśmy że jak nie będzie to TEN dom, to będziemy szukać dotąd aż znajdziemy dom idealny. Ja już szczerze mówiąc przymierzam się do wyprowadzki na chałupę Chłopa, sama nie wiem jak dam rade się tam pomieścić, w tych trzech małych pokoikach i niewielkim saloniku, o kuchence to już nawet nie wspomnę. Z kotami. No ale mentalnie już się przygotowuję, żeby nie było zaskoczenia, bo z tego co widze to prawdopodobnie będziemy sobie musieli tam pomieszkać. A co jak się przyzwyczaję?
W sobotę byliśmy oglądać dom. Niby ok, niby wszystko ma co chcieliśmy, wolnostojący, z garażem, z ogrodem wychodzącym na południe  bez sąsiada za płotem za to z widokiem, cztery sypialnie, dwie łazienki na górze i ubikacja na dole. Trzyletni.
Od razu uprzedzam że bardzo sceptycznie jestem w tej chwili nastawiona do każdego domu i bardzo krytycznie podchodzę do najmniejszej nawet wady czy braku określonej zalety. No cóż, widać że TEN dom, choć nie idealny (bo bez widoków, z sąsiadem za płotem i z ogrodem na zachód), odcisnął swoje piętno. Więc ten dom, który widzieliśy w sobotę, wydawał się mieć wszystko czego chcemy. Nawet widok. Ale.

  • Salon niewielki, ze schodami. W zasadzie by mi to nie przeszkadzało, gdyby pomieszczenie było dwa razy większe. A tak ma się wrażenie że jest się po prostu w holu, do którego powstawiano meble. Bardzo nieustawnym holu zresztą, z miejscem na jedynie podwójną sofę, może jakiś fotel, ale miejsca na telewizor nie ma. Można wstawić w kąciku mały telewizor i to wszystko. Poza tym, salon jest holem przejściowym do kuchni i do tylnego wejścia, więc miałoby się w nim wrażenie ciągłego ruchu, co niesie zakłócenia.
  • Cztery sypialnie. W zasadzie dwie. Do jednej można od biedy wstawić łóżko, stoi tam bowiem dziecięce łóżeczko ze szczebelkami, ale nic poza dziecięcymi mebelkami się tam nie zmieści. Jeden pokoik to nawet nie sypialnia, nie da się wstawić łóżka. Mógłby być gabinet. Mogłabym od biedy się w tym wszystkim pomieścić. Kłopot z tym że nie ma wbudowanych szaf, które się zazwyczaj w takich domach spotyka. I nie kłopot z ich wstawieniem, nie. Nawet miejsce się od biedy by zorganizowało. Kłopot w tym, że... (o tym na końcu)
  • Tanie plastikowe okna. Tanie drzwi. Nie znosze tanich plastikowych okien. Tu mogłabym je przełknąć, gdyby nie... (o tym na końcu)
  • Ogród wychodzący na południe. Nawet fajny, chyba nawet większy niz w TYM domu. Agent zaznaczył od razu że jest dysputa na ten temat. Dlaczego? Otóż jak wybudowano osiedle, jeden z właścicieli przedłużył sobie ogród o dwa metry, przesuwając płot na "ziemię niczyją". Dołączyli do niego dziarsko inni właściciele i teraz wszystkie domy mają przebudowane ogrodzenia w jednej linii. Na dodatkowych dwóch metrach, które nie należą do nich zgodnie z aktem własności. Ok, niewielka to przeszkoda, ale jednak. Gdyby nie... (na końcu)
  • Widok. Jest na południe. Super. Tylko że jedną trzecią tego widoku zasłania wielka tablica ustawiona tuż za płotem. Tablica nie będzie raczej nigdy usunięta, nie jest ona bowiem reklamą, a mieści się na niej nazwa miejscowości, a mieści się bo stoi na terenie, którego właścicielem jest kolej państwowa, której własnością są też również tory kolejowe bardzo uczęszczanej linii w kierunku Londynu, z pociągami co dziesięć minut. Dwadzieścia metrów od domu. W dali widok na drogę szybkiego ruchu. Którą słychac nawet przy zamkniętych oknach (mówiłam, tanie plastiki).
A teraz najgorszy aspekt. Cena.
Nie zaporowa, wcale nie, mieszcząca się w dolnych granicach naszego budżetu. Ale, zrobiwszy rozeznanie na temat, odkryłam, że państwo zapłacili za ten dom trzy lata temu cenę o dwadzieścia pięć procent niższą niż teraz oczekiwali. Nie włożyli w dom zupełnie nic, poza paroma plamami na ścianach i na suficie w łazience. Nic nic nie zostało usprawnione czy dodane do wartości. Przepraszam, ale rozeznanie rynku już jakie takie mam, sama w końcu dom sprzedawałam, oglądałam już tych domów ze dwadzieścia, starych i nowych i wiem jak kształtują się ceny sprzedaży w stosunku do ceny pierwotnego zakupu, przynajmniej od momentu krachu w 2008 roku. Ten dom to już kompletna przesada. Dwadzieścia pięć procent w ciągu trzech lat, przy średniej cenie nieruchomości rosnącej mniej więcej półtora procenta rocznie w dzisiejszych czasach, to znacznie za dużo. Napisałam to do agencji, kiedy poprosili o moją opinię. Pewnie się obrazili, bo nawet nie podziękowali.

Szukamy dalej.

piątek, 20 stycznia 2017

Humor na piątek

Dzisiaj różne dowcipy, na pożeganie tego niezwykle durnego tygodnia. Zapraszam.


*****
Dyskoteka, przy wejściu gościa zatrzymuje bramkarz i pyta:
- Jakieś narkotyki?
- Nie.
- Pistolet, taser, kastet?
- Skąd!
- Nóż, maczeta?
- Oczywiście, że nie!
Bramkarz wzdycha, bierze pustą, szklaną butelkę, rozbija ją o ścianę tak, że pól butelki z ostrymi krawędziami zostało i podaje ją gościowi mówiąc:
- To masz chociaż to.


*****
Młodzieniec pyta starszego wiekiem, bogatego dżentelmena o to, jak ten dorobił się fortuny.
Starszy człowiek pogładził palcem drogą, wełnianą kamizelkę i rzekł:
- Cóż, synu, to był rok 1932, apogeum Wielkiego Kryzysu. Zostało mi ostatnie pięć centów. Zainwestowałem te pięć centów w jabłko. Cały dzień spędziłem na polerowaniu tego jabłka, a pod koniec dnia sprzedałem je za 10 centów. Następnego ranka zainwestowałem te 10 centów w dwa jabłka, które następnie cały dzień polerowałem, żeby o 17:00 sprzedać je za 20 centów. W ten sposób przepracowałem okrągły miesiąc, pod koniec którego zebrałem fortunę w wysokości 9,80 USD. Potem zmarł mój teść i zostawił nam dwa miliony dolarów.


*****
Mąż wyjmuje z domowego barku wszystkie spirytualia i starannie układa je w dużej, sportowej torbie. Zauważa to żona i pyta:
- Po co ci tyle tego? Przecież jedziemy tylko na dwa dni na daczę!
- Lusia, to nie my jedziemy na dwa dni na daczę. To nasz syn zostaje na dwa dni sam w domu.


*****
Dwóch prawników weszło do baru. Zamówili po drinku, po czym wyciągają z teczek po kanapce i zaczynają jeść. Natychmiast pojawia się przed nimi właściciel baru.
- Panowie, bez przesady, nie możecie tu jeść swoich kanapek.
Prawnicy wzruszyli ramionami i zamienili się kanapkami.


*****
W pewnym mieście powstał sklep, w którym każda kobieta mogła sobie kupić męża.
Miał sześć pięter, a jakość facetów rosła wraz z każdym piętrem. Był tylko jeden haczyk: jak już kobieta weszła na wyższe piętro, nie mogła zejść niżej, chyba że prosto do wyjścia bez możliwości powrotu. Wchodzi więc tam pewna babka poważnie zainteresowana kupnem męża.
Na pierwszym piętrze wisi tabliczka:
"Mężczyźni tutaj mają pracę" - To już coś, mój były nawet roboty nie miał - pomyślała kobieta - ale zobaczę, co jest wyżej.
Na drugim piętrze był napis: "Mężczyźni tutaj mają pracę i kochają dzieci" - Miło, ale zobaczymy, co jest wyżej.
Na trzecim piętrze była tabliczka: "Mężczyźni tutaj mają pracę, kochają dzieci i są niesamowicie przystojni" - No, coraz lepiej - pomyślała - ale wyżej, to musi być już zajebiście.
Na czwartym piętrze można było przeczytać: "Mężczyźni tutaj mają pracę, kochają dzieci, są niesamowicie przystojni i pomagają przy pracach domowych" - Słodko, słodko... Ale chyba wejdę piętro wyżej.
Na piątym piętrze stało: "Mężczyźni tutaj mają pracę, kochają dzieci, są niesamowicie przystojni, pomagają przy pracach domowych i są diabelnie dobrzy w łóżku" - No niesamowite, wręcz cudownie - pomyślała kobieta - ale jak tu jest tak wspaniale, to co musi być piętro wyżej!?!
Na szóstym piętrze BARDZO zdziwiona kobieta przeczytała: "Na tym nie ma żadnych facetów. Zostało ono stworzone tylko po to, aby udowodnić, że wam, babom, za cholerę nie można dogodzić..."


*****
- Madzia, chodź gdzieś pójdziemy i coś zjemy.
- Ok, a gdzie?
- Może do restauracji z polskim jadłem?
- Nieeee...
- Na kebaba?
- Wczoraj jadłam.
- Pizza?
- We wtorek? Absolutnie!
- No to do chińczyka.
- Nie lubię kurczaków.
- Owoce morza?
- A fe, śmierdzą...
- Burger?
- No wiesz?! Chcesz, żebym była gruba?!
- To gdzie chcesz iść?
- Hubert, wszystko jedno. Gdzie zaproponujesz, tam pójdziemy.


*****
Rano spóźniona matka w pośpiechu szykuje córkę do przedszkola. Jedną ręką się maluje, drugą nakłada dziecku kombinezon i tak dalej. Biegną na autobus. Matka w pewnym momencie patrzy na dziecko i pyta:
- Córuś, a nie zimno ci w rączki bez rękawiczek?
- Nie, ale w nóżki bez bucików tak.



Udanego weekendu!


środa, 18 stycznia 2017

Dziś w południe

Być może dziś w południe sprzedam dom.
Wczoraj na naradzie ustaliliśmy strategię, wszystkie możliwe scenariusze.
Na podjęcie decyzji muszę poczekać jeszcze z godzinę.
Wtedy się okaże, komu i za ile. O ile będzie komu.
Bardzo się denerwuję...



UPDATE.

Sprzedane. Sama nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać. W każdym razie. W marcu czeka mnie przeprowadzka. Dokładnie po dziewięciu latach. Biedne kotki... One tu żyły całe życie...