wtorek, 10 marca 2015

Wiosna proszę Państwa, wiosna...

Wczoraj był poniedziałek, a w poniedziałki czasami nie mam dobrego humoru. Co przerzuca się potem na cały tydzień. No i tradycyjnie wczoraj też poziom samopoczucia zaczął mi podupadać wieczorem, szczególnie jak weszłam do pokoju córki pozbierać brudne kubki bo nie bylo już z czego pić. Córka była w pracy, tak że niczyjego spokoju nie naruszyłam jakby sie kto pytał, a wchodzę tam jedynie w ramach najwyższej potrzeby, tak jak powyżej. No i co oczy moje bystre ujrzały ukryte w kącie pod stertą brudnych ubrań? Opłaconą, zaadresowaną kopertę którą własnoręcznie przygotowałam w zeszły czwartek, a która miała zostać pilnie przez córkę nadana dnia następnego, a która zawierała jej własny osobisty (córki) pęknięty telefon, który w ramach ubezpieczenia (za które ja płacę) miał zostać ponownie pilnie naprawiony w ramach reklamacji, bo poprzednia naprawa jakoś im "nie wyszła". To ja się staram, wydzwaniam, pakuję do koperty a ona ma tylko pójść na pocztę i nadać bo to przesyłka kosztowna jest i ekspresowa za potwierdzeniem odbioru, i co? Przecież to jej zakichany telefon jest, bez którego czuje się jak bez ręki bo ani filmów pooglądać ani nic. No a najgorsze że okłamała mnie dwa razy, bo w piątek powiedziała że wysłała, a wczoraj potwierdziła, bo sprawdzałam online czy przesyłka dotarła i kiedy i nie mogłam sprawdzić, bo przecież jej nie było w systemie! No jak miała być skoro siedziała u niej w kącie pod sterą brudnych ciuchów??? Więc jak zobaczyłam tę kopertę to mało mnie szlag nie trafił, dobrze że jej nie bylo w domu bo nie wiem... Zostawiłam jej tylko kartke na której napisałam że jak firma do piątku nie dostanie telefonu to zostanie z palcem w nocniku. No i tak mnie wkurzyła że musiałam to publicznie opisać.
Ja takiej postawy nie rozumiem. Po prostu nie mieści mi się to w mojej wielkiej głowie. To wykracza poza granice mojej wyobraźni, to jest coś czego nie jestem w stanie i nigdy nie zrozumiem. Jak można olewać ważne sprawy i grać na zwłokę z samym sobą? Jak można samemu sobie robić na złość? Dla mnie odpowiedź jest jedna - wychowałam lenia i pasożyta który nie musi robić nic, tylko czeka aż matce się zrobi żal i znowu pomoże i załatwi wszystko sama. Ale nie tym razem ze mną te numery Bruner... Jak bardzo jest mi żal i jak bardzo jest mi przykro z powodu że się mnie po prostu olewa, tak bardzo zależy mi na samej sobie i nie zamierzam już dłużej grać w głupie gierki. Córka jest już od kilku lat dorosła i w końcu musi wziąć odpowiedzialność sama za siebie. A ja twarda muszę być, nie mientka. No.
A w ogóle to goofno mi się śniło. Dużo guffna, całe pole jego i mimo że starałam się nie wdepnąć to wzięłam i wdepłam. Buta miałam czystego i nie śmierdział we śnie. Na loterii mam grać czy co?
Wiosna, proszę Państwa, wiosna...


P.S. A podoba się Wam nowy wiosenny wystrój bloga?

poniedziałek, 9 marca 2015

W poszukiwaniu wiosny

Ona już jest, nie ma nawet co poszukiwać. Wiało przez weekend dość porządnie, ciężko było zdjęcia porobić, a jak już się zawezłam to mi bateria siadła w aparacie, zresztą, pomyślałam, po co znowu te same kwiatki robić, rok w rok to samo, przecież u mnie nic innego nie rośnie. Taki ekskjuz. A jak już baterie naładowałam to co innego przykuło moją uwagę.

No ale na początek to udało mi się zrobić kawałek wiosny z samochodu. Tak to u nas wygląda, cały pas pomiędzy jezdniami wysadzony krokusami. Jak przekwitną, pojawią się w tym miejscu żonkile.


Jakość do bani, ale jak mam jechać i robić zdjęcia to myślę że tyle wystarczy :-)


A w domu próbowałam robić zdjęcia tawułce, bo pięknie się zieleni. No nie dało się porządnie, bo wiatr taki, wszystko się trzęsie...


Pod tawułką jak zwykle Tiguś. Za Tigusiem kupa zeschłych liści i jakieś śmieci. Trzeba będzie to posprzątać.


Żeby nie było, dla upamiętnienia przedwiośnia żółte kfiattki :-)


I mój model. Jego to można fotografować, on jest urodzony do pozowania.


Żeby nie było że zabiłam klematisa... Pamiętacie? Pisałam o tym tu i tu. Krzak ma się dobrze i już odbija. Na kwiecie białe w tym roku nie liczę jednak...


Takie kfiattki też u mnie lubią rosnąć. Powiedziałabym że uwielbiają, uwielbienie jest jednostronne.


Model w modelowym ujęciu.


I trochę doopek zza krzaka. Miguśka się ukrywa.


W tu pasiasta doopka. 


Brzydki ten mój ogród jeszcze, pełen uschłych liści, nie uporządkowany, ach tyle pracy mnie czeka...


A teraz pokaz innej modelki :-) Ona najlepiej na zdjęciach wychodzi tak:


I takie zdarzenie z wczoraj - popatrzcie na ogon.


Cosik kotecka wystraszyło...


Nie minęła chwila a okazało się co. Chciałam sfilmować, ale się nie dało, dwie czarne błyskawice tylko śmigały wkoło garażu, obie takiej samej mikrości, niedożywione te koty czy co... No dobra, kto zgadnie, gdzie jest Miguśka? 

Zdjęcie Numer 1. 


Zdjęcie Numer 2.


Zdjęcie Numer 3.


No i tyle mojej relacji z poszukiwania wiosny. Ona już jest, ale ją jeszcze nie za bardzo widać spod kupy zeszłorocznych śmieci. No i płot muszę pomalować. Będzie się działo...

Pozdrawiam wiosennie :-)



niedziela, 8 marca 2015

Tradycyjnie

Wszystkim Paniom z okazji Dnia Kobiet najlepsze życzenia składam ja :-) Niestety, goździka nie bedzie :-)


Pozdrawiam niedzielnie!