wtorek, 15 października 2013

O kotach co nieco.

Za oknem pada, Migusia od rana dostała szaleju, jak co rano zresztą. Schemat jest taki. W porze wstawania (czyli ok. 6.30 - 7.00 rano) przyłazi i depcze, oczywiście po mnie. Tiggy jak przychodzi to podchodzi ładnie z boku  łóżka, trąca łapką, trąca noskiem, chcąc niechcąc trzeba pogłaskać, potem robi rundkę dookoła poduszek (!) swoimi ubłoconymi czasem łapami, siada w drzwiach lub na parapecie na korytarzu i czeka. Ale Migusia ma inny porządek. Ona włazi na łóżko i depcze. Jej deptanie różni się od Tigusiowego, on ugniata powoli o dokładnie, rozkoszując się każdym stąpnięciem. A ona - cóż, mały głupiutki diabełek, przebiera tymi łapkami byle jak i byle gdzie, aby tylko pazurki powbijać, aby szybciej ugnieść, szybko poleżeć i jeszcze szybciej pobiegać dookoła łóżka, najczęściej po poduszce, po włosach, po czym tylko się da. Aby za chwilę znowu należć sobie miejsce na człowieku i podeptać.
Jak już pora wstawania człowieka nadejdzie, czyli budzik zadzwoni, trzeba wstać i przyszykować korytko. Migusia przejęła od Tigusia rolę przewodnika do miseczek, prowadzi więc zawzięcie z ogonkiem uniesionym wysoko do góry, przebierając szybciutko tymi swoimi krzywymi dziecięcymi jeszcze łapeczkami poruszającymi śmieszką doopeczką. Bo pomimo że skończyła już roczek, to nadal przypomina tę maleńką kocinkę któa mieściła się w jednej dłoni. Tak więc prowadzi człowieka do miseczek, siada na swoim miejscu i czeka. Tiggy za to, który najczęściej już jest na z góry upatrzonej przez siebie pozycji, czyli na blacie na którym stoją miseczki gotowe do nałożenia jedzenia, oczekuje w największą niecierpliwością jak człowiek rozrywa saszetkę, umieszcza jedzonko w miseczkach i rozdabnia widelcem, wpatrując się w mięsko jak sroka w kość i próbując liznąć choć odrobinkę jak tylko człowiek zabierze się do drugiej miseczki.
Jedzonko wędruje na koci stół, czyli kąt na podłodze w kuchni, do którego Tiguś zdążając zawsze, niezmiennie i stale powtarza ten sam rytuał - idzie przed człowiekiem gapiąc się w miskę, obwieszczając na całe kocie gardło jaki to on jest głodny i że zaraz umrze, po prostu umrze z głodu jeśli w tej chwili, w tym własnie momencie miseczka nie znajdzie się na miejscu. Po czym pałaszuje bez pośpiechu, trenując do udziału w Międzynarodowym Konkursie Na Najgłośniejsze Mlaskanie.
Migusia za to podbiega do miseczki w ostatniej chwili, przegryzie kilka kęsów i wybiega z domu. Tam szaleje po podwórku, atakując jednego z pluszowych szczurów którego specjalnie dla niej postanowiliśmy poświęcić na szczura podwórkowego (drugi pozostał szczurem domowym i znajduje się codziennie w innej pozycji i innym miejscu). Po chwili wraca do miseczki, dojada do połowy i odchodzi. Wiem że zaraz wróci dojeść do końca, ale taka to już jest ta nasza Migusia, że lubi trzymać linię więc się na zapas nie najada.
Człowiek w tym czasie, taka to już jego ciężka ola ludzka, musi szykować się do pracy, więc załatwia co tam trzeba na górze, a tymczasem na dole...
Schodząc na dół człowiek czasami ma wrażenie że bomba jakaś strasznie-małego-rażenia wybuchła. Dywaniki zwinięte w rulonik, po podłodze walają się powywracane buty, które jakiś domownik nieopatrznie zostawił na środku korytarza wieczorem, jakieś sznurki, papierki, piłeczki, porzestawiane krzesła w kuchni i jadalni, pościągane ze stołów obrusy. Nie, to nie wspaniałe wspólne kocie zabawy, gonitwy jednego za drugim i przewalanie się gdzie popadnie. To jednoosobowa zabawa, gonitwa i walka z wyimaginowanym przeciwnikiem Migusi. I tak codziennie rano....



piątek, 11 października 2013

Humor z zeszytów szkolnych

No i co że nastrój do doopy? Piątek jest i wesoło ma być w weekend!

Dzisiaj o.... życiu.


Życie jest nic niewarte, tak jak wiersz Tetmajera "Koniec wieku".

Jacek Soplica po swojej śmierci był jakiś nieswój, a przecież wiedział że całe życie poświęcił ojczyźnie.


Myślenie nie opuszczało tego filozofa przez całe życie co doprowadziło go do grobu.


Karusek skończył życie. To był znak że zginął.


Zagłoba skończył swoje życie śmiercią.


Goethe pisał Fausta przez całe życie, a nawet dłużej.


Święty Augustym miał żonę i dziecko, jednak w końcu ich wygnał i rozpoczął życie pobożne.


Obok grobów smutnych i zaniedbanych stały groby tętniące życiem.



Tiaaaaa.... :-)


 (Teksty i obrazek z internetu).


środa, 9 października 2013

Wyznanie

Nastrój mam wciąż do doopy, więc tak sobie przeglądam tylko internet, Wasze blogi, jakieś fora... No i w końcu też weszłam na swoje statystyki, bo rzadko to robię. A tam... ło-matko-s-curkom, cuda jakieś!
Nie będę się skupiać tu na liczbach, ale ogarnęło mnie totalne zdumienie, bo jako że blog mój jest polskojęzyczny, raczej tak jakoś w głowie się utarło że raczej w Polsce się tego języka używa. A tu proszę (w kolejności odsłon):

Polska
Wielka Brytania
Stany Zjednoczone
Niemcy
Rosja
Francja
Austria
Holandia
Kanada
Hiszpania
Chiny
Tajlandia
Kazachstan
Ukraina

I jakich przeglądarek używacie! O niektórych w życiu nie słyszałam.

Firefox - 41%
Chrome - 26%
Internet Explorer - 19%
Safari - 5%
Opera - 5%
Mobile Safari - poniżej 1%
Mobile - poniżej 1%
SimplePie - poniżej 1%
NetNewsWire - poniżej 1%
BingPreview - poniżej 1%
CriOs - poniżej 1%
Qt - poniżej 1%
Chromeframe - poniżej 1%

Wchodzicie na mój blog z różnych źródeł, zwykle przez Google, ale najwięcej wejść zanotowano z moich ulubionych blogów - Klarki Mrozek i Anki Wrocławianki. Dziękuję Wam kochane za dodanie do listy!

Codziennie zwiększa mi się ilość wejść, cieszę się bo na początku bardzo ciężko z tym było. Przyznam że nad blogiem nie za bardzo pracowałam i do teraz wciąż mam wyrzuty sumienia że mogłabym poświęcić mu więcej uwagi, ale Ci któży są ze mną od jakiegoś czasu wiedzą, jak blog się zmieniał, co nowego dodawałam, co nieistotnego usunęłam.

Mój blog jest o wszystkim i o niczym, choć wiem że kocie blogi są najbardziej popularne w internecie, a od kilku lat wszystko kręci się w moim życiu wokół kotów, bo to i karmić, i przytulać, i głaskać i być wrogiem totalnym się jest jak trzeba odrobaczyć czy rzepa z sierści wyciągnąć, to nie chciałam żeby koty całkowicie zdominowały mojego bloga. Staram się również zachować anonimowość tak bardzo jak się da, nie znajdziecie na moim blogu imion rodziny (tej ludzkiej, bo kocia nie jest anonimowa i nie będzie), wiecie gdzie mieszkam ale chyba nie bardzo skąd pochodzę.

Mój blog na początku miał inny tytuł - "Gdzie diabeł nie zajrzy". Myślałam o nim troszkę przewrotnie bo pierwsze skojarzenie oczywiście jest " gdzie diabeł nie zajrzy tam... kota pośle", bo wiecie jakie one są ciekawskie, te koty. Baba przy nich to pikuś. "Gdzie diabeł nie zajrzy" to również dla mnie skierowanie w stronę duszy, w której zakamarkach ukryte są takie myśli, że człowiek nie jest w stanie sam sobie ich wyobrazić. Tytuł zmieniłam, bo skoro to ma być blog o wszystkim i o niczym, to znaczy że o rozterkach dnia codziennego też. A czymże jest rozterka jak nie zmaganiem się z własnymi słabościami serca i umysłu?
Chociaż jestem postrzegana przez ludzi jako osoba twarda, mocno stąpająca po ziemi, zawsze zaplanowana, poukładana, a jednocześnie wredna i bezwzględna, gdzieś tam w środku mieszka sobie jednak jakaś wrażliwość i pokora. Dlatego też czasami piszę wiersze. Ale piszę je w czasie największych rozterek, największych zmagań, największych zawirowań, a tych nie miałam za wiele w swoim życiu, tak spokojnym i poukładanym. Teraz jest inaczej, teraz się bardzo pogubiłam i próbuję się odnaleźć. Każdy dzień to walka o przetrwanie, każdy dzień to walka ze słabościami, które jak te demony szepczą mi do ucha słowa których nikt nie chciałby usłyszeć. Żyję jakby obok siebie, mózg grzeje mi się do czerwoności nabity miliardami gigabajtów myśli, a jednocześnie pamięć zaciera obrazy najprostsze na świecie, takie jak na przykład krem którego ciągle szukam i odkładam na miejsce, ale nie pamiętam tego miejsca nastęnym razem gdy go szukam. Jem aby przeżyć ale nie pamiętam smaku potraw, wychodzę do pracy bo muszę, ale nienawidzę weekendu bo będę musiała zostać w domu. Jestem na bezdrożu a chciałabym znaleźć drogę.
ZMAGANIA DUSZY Z CIAŁEM - a rozum nie panuje nad sercem. Muszę odnaleźć równowagę ale nie mogę tego dokonać. Jestem silna, dam radę, kiedyś. Na razie wybaczcie mi tę chwilę słabości.
Mam nadzieję że moja droga będzie wyglądać jak ta:






Pozdrawiam Wszystkich serdecznie. Zaglądajcie czasami.