poniedziałek, 8 maja 2017

Prace wrom

Nie śmiejcie się. Już z tej roboty takiej głupawki człowiek dostaje, że nie wie jak się nazywa. No więc prace wrom. Albo wreją. Albo wrzom. Jak komu wygodnie.
W sobotę wykończyłam salon własnymi ręcami. Po ustawieniu sofy wydaje się całkiem całkiem, a jak na ścianie zawisł talewizor to już zrobiło się całkiem znośnie, chociaż telewizor jeszcze nie działa bo pilot gdzieś w pudełku jest. Można go z guzika włączyć, ale ustawienia, z jakimi został poprzednio odłączony, nie pozwalają na odbiór telewizji. No ale to mały pikuś jest, pudło z telewizorowymi rzeczami już znalazłam i przytaszczyłam, tylko jeszcze nie zaglądałm w poszukiwaniu pilota. Najważniejsze, że Główny Odbiorca Robót i Kontroler Jakości Tiggy Tigrzyński telewizor na ścianie zatwierdził i salon w całości zaaprobował.
Również w sobotę wykończyłam pokój żółty, żeby w niedzielę można było zamontować do niego małą szafę, która pochodzi pierwotnie z domu Chłopa i jako że była na rozmiar domu Chłopa robiona, musiała zostać nieco lekko zmodyfikowana, ale tym zajął się ojciec Chłopa. Na tyle się zajął, że zamontował szkielet i powiedział "resztę se sami zróbcie, ja jadę do domu". I zostawił nas z najważniejszą częścią do zrobienia, czego nie byliśmy w stanie wykonać bo zastała nas ciemna północ. Tak że szafa nie skończona, ale nic to, damy radę.
Musze tutaj uchylić kapelusza (lub zdjąć czapkę z głowy) w podziękowaniu Chłopowemu ojcu, który zaoferował pomoc i specjalnie przyjechał ponad trzysta kilometrów żeby co nieco porobić. Tak że zamontował kocią klapkę, przygotował salon i żółty pokój do malowania, a niemało tego było bo pościągął wszystkie karnisze i kaloryfery, powygładzał pozaklejane przeze mnie dziury i pociągnął ściany białą farbą, żeby docelowy kolor lepiej złapał. Oraz rozmontował i częściowo zmontował z powrotem szafę w nowym miejscu. Niby nic, ale. Ojciec Chłopa ma siedemdziesiąt cztery lata i sztuczne biodro, w dodatku opiekuje się żoną chorą na Alzheimera, która na szczęście w robotach nie przeszkadza, ale ma swój rytuał i wszystko musi być o stałych porach, bo jak nie to zaczyna terroryzować otoczenie. A tym wszystkim zajmuje się ojciec Chłopa, bo matka, chociaż ludzi jeszcze rozpoznaje, nie komunikuje się z nikim oprócz męża i chodzi za nim jak cień. Jest to w rzeczywistości bardzo męczące, bo ojciec Chłopa nie ma właściwie żadnego życia poza domem, nie może nigdzie wyjść, bo z nią się nie da, najwyżej do sklepu czy do lekarza. Ma zaoferowaną pomoc specjalistyczną, może codziennie na kilka godzin zawozić żonę do specjalnego ośrodka dziennego, gdzie prowadzone są zajęcia dla takich osób, ale on jakoś się nie kwapi, uważając że jej się to nie spodoba. Coż, nie do mnie należy pouczanie, ale uważam że to zrobiłoby dobrze wszystkim. Może w przyszłości będzie musiał, bo po prostu nie będzie w stanie już podołać. I tak się dziwię, że on jeszcze z tym wszystkim sobie jakoś radzi. Tak że, moja ogromna wdzięczność dla tego człowieka, pomimo, że zostawił nas z niedokończoną szafą ;-)
Co jeszcze się działo tego weekendu?
Pomalowałam dwie łazienki, wcale nie że musiałam, tylko wydawało mi się, że trzeba odświeżyć. No i jedną tak odświeżyłam, że dzisiaj na cito będę musiała jechać do sklepu i kupować farbę, bo ta której użyłam, to jakaś bryndza przeterminowana chyba. Znalazłam pół puszki farby po poprzednich właścicielach,wydawało się, że to ta właściwa, jednak zamiast ładnej jednolitej wartstwy zrobiła wstrętne szare maziaje. I teraz muszę to naprawić, na szczęście to bardzo mała powierzchnia.  
Migusia znalazła sobie azyl w komórce pod schodami, z której prawie nie wychodziła, Tiguś adaptuje się znacznie szybciej, już dzisiaj rano bawił się papierkiem w kuchni. Poza tym, omal nie doszło do tragedii, bo tak łaził po meblach kuchennych i po okapie, że w końcu się pośliznął i spadł, i to wcale nie na cztery łapy tylko na bok. Tak że z tym kotem co spada na cztery łapy to jest bzdura. Bałam się, że sobie coś zrobił, bo wydawało się że utyka, ale wymacałam go dokładnie i wydaje się być ok. Na okap od tej pory nie włazi.
No i to by było na tyle z placu boju.
Pozdrowienia od Tigusia.




sobota, 6 maja 2017

Tak to mniej więcej wygląda

Post w obrazkach. Tak to mniej więcej wygląda.

Schody do nieba. Może i ładny ten niebieski, ale będzie zmieniony na Dulux Jasmine Shimmer (Jaśminowy Blask). 


Jedna z łazienek. Nie używamy na razie, bo nie ma lustra.


Pokój Zielony. To będzie nasz Pokój Gier i Zabaw. Zimna seledynowa zieleń zostanie przemalowana na Soft Peach (Delikatna Brzoskwinka).


Salon. A raczej  podłoga w trakcie woskowania. Się narobiłam. 


Salon przygotowany do malowania. Przygnębiające żółto-niebieskie kolory zostaną zastąpione Blossom White, czyli Kwiecistą Bielą. 


A to nowe łóżko o romantycznej nazwie Mozart z rewelacyjnym w naszej ocenie materacem. Jak Chłop był sceptyczny, tak teraz zastanawia się, kogo nocą bardziej kocha, mnie czy jego, hehe! Purpurowa ściana z tyłu już tam była, została tylko przeze mnie przemalowana tą samą farbą. Pozostałe ściany były beżowe, zastąpiłam je kolorem, który wydawał mi się bardziej współgrający, o wdzięcznej nazwie Almost Oyster czyli Prawie Ostryga.


A to obrazki z piątkowego poranka. Tiggy nie byłby sobą, gdyby nie wdrapał się na meble kuchenne. Przynajmniej powycierał kurze. 



A to Pokój Żółty, albo Koci Pokój. Ten pokój pozostanie albo żółty albo beżowy. Jeszcze się zobaczy. Na zdjęciu, obok łóżka i drapaków, także dwa koty. 


Powiedziałam DWA koty! 


No i to tyle na dzisiaj. Może później pokażę Wam pozostałe pokoje. Tak, bo to nie wszystko...


piątek, 5 maja 2017

Humor na piątek

Robota robotą, a piątek jest tylko raz w tygodniu. No to zapraszam na cotygodniową dawkę humoru :-)

*****
Trzech facetów siedzi w barze i opowiada o tym, co kupili swoim żonom na urodziny.
Pierwszy z nich mówi:
- Ja kupiłem swojej zonie coś, co idzie od 0 do 100 w niecałe 6 sekund.
Pozostali pytają - co to?
- Ach, wiecie, białe Porsche, tak pięknie pasuje do jej blond włosów.
- Za to ja kupiłem swojej żonie coś, co od 0 do 100 potrzebuje zaledwie 4 sekundy - mówi drugi - kupiłem jej Ferrari! Czerwone! Bo tak jej pięknie z jej rudymi, rozwianymi włosami.
Na to trzeci:
- A ja kupiłem żonie coś, co do setki potrzebuje krócej niż sekundę.
- Przesadzasz. Nie ma tak szybkiego samochodu.
- Ale ja nie kupiłem jej samochodu... kupiłem wagę.


*****
Rozmowa dwóch kumpli:
- Słuchaj, jak się nazywa zupa z wielu kur?
- Nie mam pojęcia.
- Rosół Z KUR WIELU.
- Dobre, muszę to opowiedzieć mojemu szefowi.
Drugi dzień w pracy:
- Szefie, a wie szef jak się nazywa zupa z wielu kur?
- Nie wiem.
- Rosół, ty ch*ju!


*****
Żona do męża:
- Nie rozumiem, jak można było się tak uchlać?!
- To była samoobrona!
- Co?!
- Jak przechodziłem obok knajpy, dopadło mnie pragnienie!


 *****
Chłopiec wyznaje na pierwszej spowiedzi przed przystąpieniem do Komunii:
- Pożądałem żony bliźniego swego.
Kapłanowi aż głos odebrało z wrażenia:
- W tym wieku?!
- Tak, bo robi lepsze naleśniki, niż mama.


*****
Żona do męża:
- Gdzie byłeś?
- Z dzieciakami w zoo.
- Widzieliście coś fajnego?
- Tak, lwa. Podszedł do kraty i zrobił głośno "pfffff!"
- Co ty bredzisz? Lwy robią "roooaaaar"!
- Ale ten podszedł tyłem.


*****
Sądzony jest gość podejrzany o morderstwo. Są poszlaki, ale nie ma trupa. Adwokat rozpoczyna przemowę:
- Szanowni przysięgli! Mam dla was niespodziankę - w ciągu jednej minuty drzwi do tej sali przekroczy człowiek, którego uważa się za zamordowanego przez mojego klienta.
I popatrzył na drzwi. Przysięgli, zdziwieni, także się wpatrywali. Minęła minuta i druga, ale nic się nie stało. W końcu adwokat mówi:
- Istotnie, nie byłem szczery. Ale patrzyliście z oczekiwaniem na drzwi. To oznacza, że macie wątpliwości co do winy mojego klienta. Dlatego wnioskuję o rozstrzygnięcie tych wątpliwości na jego korzyść, czyli o uniewinnienie.
Przysięgli udali się na naradę. Po jakimś czasie wracają i ogłaszają werdykt - winny!
Zaskoczony adwokat pyta:
- Ale dlaczego? Przecież wszyscy widzieliśmy, jak wpatrywaliście się w drzwi!
Przewodniczący rady odpowiedział:
- Myśmy się wpatrywali, ale pański klient nie.



I na koniec coś o mnie :-)))


*****
- Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Zakochałeś się?
- Wyspałem.


Wesołego weekendu!